poniedziałek, stycznia 30, 2006

Historia jednego mandatu / A story of one speeding ticket

Wracając z urlopu na Florydzie, mój szampański nastrój udzielił się mojej prawej nodze i pomykaliśmy sobie nieco szybciej niż zwykle - jakieś 150km/h (95mph). Kto jeździł po Europie ten wie, że to żaden wyczyn. Żeby nie było, że jeżdże jak wariat: jechałem może 5-10 mil na godzinę więcej niż pozostali użytkownicy drogi. Pech chciał, że to było na międzystanowej z ograniczeniem 70mph i że zamiast pomagać w Wigilię w domu, "chłopcy" woleli warować przy drodze.

W rezultacie oberwałem mandat i punkty. Pominę milczeniem kwotę. W każdym razie dostałem możliwość zredukowania kwoty i wyzerowania punktów poprzez wzięcie udziału w Driver Improvement Course, czyli "kursie ulepszania kierowcy":-). Plus był taki, że kurs można wziąć przez Internet, minus zaś, że koszt kursu był porównywalny do redukcji kwoty mandatu. Srał pies oszczędność, trzeba zredukować punkty, bo jeszcze mi prawo jazdy gotowi odebrać - pomyślał Miś o bardzo małym rozumq.

Zapisałem się więc na czterogodzinny qrs, zaaprobowany przez stan Floryda (zgodnie z wymaganiami na mandacie). Całość była podzielona na działy i nie sposób było przeskoczyć do następnego działu przed upływem wyznaczonego czasu. Inaczej mówiąc: musiałem wysiedzieć 4 godziny przed kompem. I kij z tego, że umiem czytać szybciej.

Dość, że qrs zrobiłem (żadna filozofia, jak będzie kiedyś czas, to wrzucę trochę tej Goebbelsowskiej propagandy o szkodliwości jeżdżenia za szybko, bo jak zwykle zapisałem gdzieś na dysk zawartość), komunikat o wysłaniu certyfikatu dostałem (sqrwiele kasują dodatkową kasę za możliwość sciągnięcia certyfikatu ze strony, a takiego!) i zabieram się za płacenie mandatu.

Opcji płacenia też jak zwykle kilka: przez Internet, przez telefon (automat), przez telefon (miła pani) i osobiście. No to jedziemy z koksem po najprostszej linii oporu. Wlazłem na stronę, wklepałem kilka danych potrzebnych do identyfikacji mandatu i... nic - mandat nie znaleziony. Dzwonię na automat, wklepuje dane i... dalej nic. No co, do krzywej nędzy, przez trzy tygodnie gliniarz nie zdążył zgłosić mojego mandatu, czy jak? To dzwonię do miłej pani, czekam pół godziny, żeby ktoś raczył ruszyć cztery litery i odebrać telefon, po czym miła pani zadaje mi pytanie, które wywindowało moje wqrwienie do poziomu apogeum: A czy qrs, który wziąłem był również zaaprobowany przez stan Virginia?

Na pytanie co ma piernik do wiatraka, pani mówi, że oni, owszem, punkty skasują, ale ponieważ zgłoszą moje wykroczenie do stanu w którym mieszkam, qrs musi być również ważny w Virginii. Tutaj nastąpił z mojej strony słowotok oparty w głównej mierze na cytatach z "Psów". Nie no, litości, nie róbmy jaj! Żeby było ciekawie, na mandacie nie było o tym ani słowa!

Przeczekałem aż mi para wyjdzie uszami i dzwonię do DMV w Virginii. A tutaj miły pan mnie informuje, że Virginia aprobuje tylko ośmiogodzinne kursy. I że oni mi przywalą punkty, jak nie zrobię takiego kursu, pomimo, że sąd stanu Floryda (a konkretnie siakiegośtam county) punkty skasował. W tym momencie nastąpił z mojej strony kolejny słowotok cytatów z "Psów", "Kroll'a" i jeszcze paru filmów o wyjątkowo wulgarnych dialogach.

A takiego wała! Nie zgodzę się na jawną niesprawiedliwość. Nie złamałem prawa stanu Virginia, bo nie przekroczyłem prędkości w stanie Virginia, więc z jakiej racji mam być ukarany przez stan Virginia? Pocałujcie mnie gdzieś. Olałem całą sprawę. Pewnie za jakiś czas trzeba będzie sprawdzić w DMV ile to tych punktów karnych mam na swoim koncie...

Morał: skoro wszyscy jeżdżą powyżej limitu, a łapią i każą (niesprawiedliwie zresztą) tylko wybranych, należy nie dać się złapać. Resztę niech sobie każdy dośpiewa...
---

Driving back from Florida, I was so happy I barely noticed I was driving 95mph. Well, for those who have been driving in Europe, it isn't any achievement or challenge. For those who think I am a reckless driver: I was driving about 5-10mph more then other cars on the road. Unfortunately for me it was an interstate with 70mph speed limit and police was on duty instead of helping their families before Xmas.

As a result I got ticket and penalty points. Let's skip the money. After all, I got a chance to reduce the fee and cancel points by taking the driver improvement course. An advantage was the fact that I could take it on-line, but the costs were comparable to the fee reduction. 'Forget about savings, let's cancel the points, as they can suspend my driving license' - I said to myself.

So I signed up for a 4-hour course, approved by Florida state (according to the instruction on the ticket). It was divided into several section, and it was not possible to jump to another one before full time assigned to this section passed. To put it another way: I had to spend 4 hours in front of the computer. Who cares I can read faster, right?

I did the course, as it wasn't any rocket science (if I find some time, I might publish some of this Goeabbels' propaganda about negative impact of speeding), I got a message that the certificate being sent to me (those bastards charge additional fee for ability to download the certificate on-line), and I jumped to the next step: payment for ticket.

As usual, there were few payment options: on-line, phone (machine), phone (clerk) and in person. I have chosen the easiest one. I typed the address of the web-site, entered some information necessary to find my ticket and... nothing happend - ticket not found. I called a machine and again the ticket was not found. What the heck, it was already three weeks and mr policeman did not enter my ticket into their system? Finally I called a clerk. I have been waiting half an hour for someone to move his arse and pick up the phone. And then a nice voice asked me the question that pissed me off to the bones: Was the course I had taken also approved by Virginia State?

WTF? Why do I have to have the course approved by both states? I was told that Florida would cancel my points, but since they are sending my records to DMV in the state I live in, it is my state that can penalize me with the points as well. At this point, I have started a monologue based on R rated movies. You must be kidding! To make it even more unfair, there was no information about that on the ticket.

I have counted to ten, and I called DMV Virginia. And again nice voice told me that Virginia States approves only 8-hour courses. And they will penalize me with the points if I don't pass such course, even though Florida State (or actually some county) court cancelled my point. I have again started another monologue based on R rated movies.

No damn way! I will not agree to something that is straight unfair. I didn't brake Virginia law, as I wasn't speeding in Virginia, so how can Virginia state penalize me for speeding? I said kiss my butt. Maybe someday I will go to DMV to check my records of penalty points...

The moral of the story is that everyone drives over limit, police catch only those who are unaware of how it works, the penalty is unfair, and it did not teach me to respect speed limits. Instead I have learnt I have to do all I can not to get caught.
A Blogger Kate na to:

Yyyy, czyli kurcze jednak wszędzie panoszy się debilizm prawniczo-urzędniczo-Bóg-wie- jaki-jeszcze.
Serdecznie współczuję zmarnowanych 4 godzin i użerania się z urzędnikami (miłymi czy też nie, chyba bez różnicy...)

2/05/2006 7:39 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

no i szkoda tej kasy za mandat i za przyslanie certifikatu z kursu:/
A swoja drogą- u nich jest jakos tak dziwnie, ze prawko zrobione w jednym stanie nie jest za bardzo wazne w drugim.. Dlaczego? Moja siostra najpierw robila DL na Florydzie, to jak sie przeprowadzila do CT to musiala wyrabiać na nowo:/

2/06/2006 6:42 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

niedziela, stycznia 29, 2006

Everglades - część druga / part two

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się ponownie w Everglades, tym razem od północy. Jakieś 8 mil od granicy parku znajduje się wieża obserwacyjna, do której można dojść, dojechać rowerem (wypożyczalnia na miejscu), albo zostać dowiezionym otwartym autobusem.

Było to dla nas jedno z ciekawszych doświadczeń: aligatory wylegiwały się wręcz na drodze po której chodzili ludzie.
---

On the way back we stopped in Everglades again. This time it was a northern part of the park. There is a watch-tower about 8 miles away from the park border. It can be approched by bike (there is a bike rental), by open bus or on foot.

This was an exciting experience: aligators were lying almost on the same road people use to get to the tower.
* * *


Lenistwo straszne - nawet im się nie chce oczu porządnie otworzyć. Ten wygląda jakby miał kaca :-).
---
Lazy creatures - they don't even open their eyes fully. This one looks like it suffers from hang-over :-).
* * *


Bajorko / Swamp

* * *


Widok z wieży: trochę tego tatałajstwa było. A to wcale nie był najcieplejszy dzień.
---
A view from the tower: there were few of them around. And it wasn't the warmest day.
* * *


Ten nie robił sobie absolutnie nic z faktu, że dookoła chodzili ludzie. Otworzył tylko na chwilę oczy, gdy podszedłem bliżej głowy.
---
This one didn't care at all about people walking around. The only thing it did was to open its eyes when I got closer to its head.
* * *


Ptaki też na wystraszone nie wyglądały... / Birds were not scared as well...
A Anonymous Anonimowy na to:

w zyciu nie podeszlabm tak blisko do aligatora, krokodyla czy jak mu tam! Brrr...

2/06/2006 6:32 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

nice

4/05/2006 11:52 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

Miami i okolice / Around Miami

Miami będzie nam się kojarzyć z upałem (nawet w grudniu), nieskończoną ilością nocnych klubów, w których baluje się siedem dni w tygodniu i gdzie obowiązują kanony mody prosto z Nowego Jorku; a także z motelami na godziny, które reklamują pokoje z Jacuzzi i kanałami erotycznymi w kablówce i gdzie jedyną osobą mówiącą po angielsq była wnuczka recepcjonistki.

Dodatkowo będzie nam się kojarzyć z emerytami "pędzącymi" 50 mil na godzinę skrajnym lewym pasem i latynoskimi młodzieńcami w rozpadających się gruchotach, wyposażonych w spojlery wielkości skrzydła od JumboJeta, pędzącymi 100 mil na godzinę skrajnym prawym pasem.

Na szczęście będzie nam się też kojarzyć z błękitem (czy też seledynkiem :-) morza, niekończącymi się plażami, białymi od słońca i piasku, i palmami na ulicach.
---

Our memories with regard to Miami are as follows: heat (despite the fact it was December) and lots of night clubs, open 7 days a week, where one can see the fashion straight from New York. We also remember motels with rooms rented per hour, and equipped with Whirlpool and erotic cable channels, where the only person speaking English was grand-daughter of the receptionist.

Furthermore we remember retired people driving 50MPH on the foremost left lane and young latino drivers in their wrecked vehicles equipped with spoilers of a JumboJet wing size, driving 100MPH on the foremost right lane.

Fotrunately Florida reminds us also blue sea, endless white sand beaches, and palm trees on the streets.
* * *


Pierwszy widok, który zobaczyliśmy w Miami: policjant na koniu na stacji benzynowej :-). Ciekawe co tankował :-).
---
First thing we saw in Miami: A horse policeman on the gas station :-). I wonder what he was filling in :-).
* * *


Miami Beach w ciągu dnia. / Miami Beach during the day.

* * *


Taki kolor ma ocean na plaży w Miami Beach. / This is a colour of the ocean around Miami Beach.
* * *


Biel i błękit. / White and blue.

* * *


Życie nocne w Miami Beach. / Nightlife in Miami Beach.

* * *


Centrum Miami w nocy. To chyba był Bank of America. / Downtown Miami at night. It was Bank of America as far as I remember.
* * *


Nawet choinkę mieli. W końcu Boże Narodzenie. / Xmas tree. All in all, it was Christmas.
A Anonymous Anonimowy na to:

jak nic nie piszesz, to nie piszesz. A potem na rz dajesz tyle, ze nie sposob objrzec w spokoju:)
A plaza jest super nie? Strasznieeeee szerokaaaaa;-)

2/06/2006 6:30 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

Key West - dzień drugi / day two


Typowy dom na Key West.
---
Just an ordinary house in Key West.

* * *


Znaleźliśmy też ciekawy kościół.
---
We have also found an interesting church.

* * *


A to co ma być? Posterunek policji, czy krzesełko dla sędziego meczu tenisowego?
---
Now, what is this? Is it a police office, or a chair for a tennis match referee?
* * *


Pelikan w akcji :-)
---
Pelican in action :-)

* * *


Jak widać, niewiele dalej niż na Dry Tortugas jest z Key West na Kubę. Można by się kłócić czy wyspa przyłączona mostem dalej jest częścią kontynentalną, ale niech im będzie.
---
Well, a distance from Key West to Cuba is not much more then to Dry Tortugas. I am not sure if the island connected by the bridge can be considered as continental part, but who cares.
* * *


W okolicy Martello Tower.
---
Martello Tower area.

* * *


A tutaj taki ładny samochodzik z "wbudowanym" rożnem :-).
---
And here we have some nice car with the grill built-in :-).

* * *


Wracając z Key Westu natknęliśmy się na taki znak. Są chętni, żeby się zatrzymać i skoczyć w krzaczki za potrzebą :-)? Swoją drogą nie udało mi się zrobić jeszcze jednego znaku, ostrzegającego o więźniach pracujących przy drodze. I o tym, że by nie brać autostopowiczów, bo mogę być zbiegłymi więźniami.
---
On our way from Key West we have found this road sign. Is anyone interested in stopping the car and stretching their legs :-)? By the way, I did not make a picture of another interesting sign: prisoners working on the road. And all these warnings against hitchhikers, that can be inmates on the go.
A Blogger Diego Gutiérrez na to:

i d say that by "continental", they mean all those contiguous states.
they simply pull AK and HI out of the equation
probably Cuba would be considered contiguous, but PR is not...
there are just 90 miles between HAvana and KWest, and maybe San Juan is too far away...
pd: i like comment-posting... it s really convenient...

2/01/2006 12:03 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

mam identyczne zdjecie z tym Southernmost point:) a swoja droga- oni musza go chyba czesto malowac i odnawaic, bo skoro tylu ludzi wciaz sie o to opiera, dotyka itp?:)

2/06/2006 6:26 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

VW

Reaktywowałem mój drugi blog dla zboków samochodowych.
---

I have reactivated my second blog for car freaks.

sobota, stycznia 28, 2006

Dry Tortugas

Dry Tortugas to zespół wysepek jakieś 70 mil od Key West. Na jednej z nich jest fort, którego budowa rozpoczęła się w połowie XIX wieku. Nigdy zresztą nie był używany. Dzisiaj jest tam park narodowy i maleńki kamping. Brak za to świeżej wody (stąd nazwa "dry").

Na wyspę można się dostać łodzią lub samolotem. To pierwsze to traumatyczne przeżycie. Dwugodzinna podróż łajbą o poranku skończyła się dla wielu rozmową z wielkim wzburzonym oceanem. Słoń przeżył drzemiąc w kabinie. Ja skapitulowałem już pod sam koniec (jak zwykle :-). Kilka osób było tak sponiewieranych, że zdecydowali się wracać samolotem. Choć trzeba przyznać, że zostali ostrzeżeni jeszcze na nabrzeżu.

Pogoda nam nie sprzyjała za bardzo. Wiało i generalnie było zimno. Słoń sobie odpuścił oglądanie dna morskiego, ja też zbyt wiele nie zobaczyłem, pomimo, że wlazłem do tej sakramencko zimnej wody.

Powrót już nie był taki zły chociaż dalej kołysało. Ludzie przezornie wyszli wcześniej na pokład :-).
---

Dry Tortugas is few islands about 70 miles away from Key West. There is a fort on one of them, the construction of which was started in 19th century, but which has never been used. Today it is a national park with small camping. There is no fresh water though (hence it is called "dry").

The island is approachable by boat or by plane. The former is rather unpleasent experience. Two hour long trip taken early morning has ended terribly for many passangers. Słoń has survived taking a nap inside. I gave up at the end of the trip (as usual :-). There were few people who felt so bad that they decided to go back by plane. Although, we were all warned before we had left the marina.

The weather wasn't nice again. It was windy and cold in general. Słoń gave up snorkeling, I decided to get in to horribly cold water, but I haven't seen much as well.

The trip back was a bit better, but the waves were still high. Fortunately the passengers decided to stay on board this time :-).

* * *



Idąc na przystań natknęliśmy się na kolejnego Typa 181. / On the way to marina we have found another Type 181.

Katamaran który zabrał nas na wyspę i lekko śpiący Słoń :-). / A catamaran that we took to get to the island and a bit sleepy Słoń :-).

Wiało i chlapało. Ale mój żołądek domagał się pobytu na świeżym powietrzu :-). / It was windy and wet. But my stomach demanded constant fresh air :-).

Fort z zewnątrz. / Approaching fort.
A Blogger Kate na to:

Tak oglądam te zdjęcia i coraz bardziej mnie ciągnie do tej Hameryki...

1/29/2006 8:41 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close


Dry Tortugas

Na zewnątrz. / Outside.

Wewnątrz. / Inside.

Latarnia. / A lighthouse.

Zamiast łajby można dolecieć samolotem. / Instead of using boat it is possible to take a plane.

Kawałek rafy koralowej. / A piece of coral reef.
A Anonymous Anonimowy na to:

rafy koralowej nie mozna zabierac z oceanu:P

2/06/2006 6:13 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close


Wypłynąłem na suchego (sic!) przestwór oceanu :-) / Snorkeling :-)

W mordę, zimno jak cholera! / Damn, it was cold as hell!

Krab wyścigowy. / Racing crab.

Jak widać woda była zimna :-) / As you can see water was cold :-).

czwartek, stycznia 19, 2006


Piasek? / Sand?
A Anonymous Anonimowy na to:

widać, że to muszle i kawałki koralowcoó ;P

1/20/2006 5:58 AM  
A Blogger Diego Gutiérrez na to:

nice new pics...
i should writte some stuff in english on mine...
fffffffff..........
but so not in the mood....
you ve been studying?

1/24/2006 12:07 AM  
A Blogger Mar na to:

Y yo diría algo en inglés...pero no sé.
Eso sí, me gustó

1/27/2006 7:04 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close


Słoń w naturalnym czepq. / Słoń in the original swimming cap.

Wujek się suszy :-). / I was trying to dry out.

Na wyspie jest niewielkie pole kempingowe. Nie mam nic na przeciwko namiotom, ale tutaj chyba bym długo nie wytrzymał: nie ma słodkiej wody (chociażby żeby zmyć z siebie sól po kąpieli) i no cała wyspa jest lekko klaustrofobiczna. Z drugiej strony zachód słońca tutaj musi być jedyny w swoim rodzaju.

---
The is a small camping area on the island. I don't mind camping at all, but I couldn't stay here for a long time: there is no fresh water (not even for washing off salt) and the whole island is a bit claustrophobic. On the other hand a sunset here must be one of a kind.
A Anonymous Anonimowy na to:

cos w stylu LOST ;-))

1/20/2006 6:00 AM  
A Blogger Kate na to:

Jeszcze tylko Innych brakuje ;)

1/24/2006 1:03 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close


I znów ten kolor... / The same colour again...

środa, stycznia 18, 2006


Zostawiając wyspę za sobą... / Leaving the island behind...

W drodze powrotnej. / On the way back.

Droga na Key West / Driving to Key West

Key West to wyspa najdalej wysunięta na zachód z całego archipelagu Florida Keys. Zasadniczo dalej jest jeszcze Dry Tortugas, ale tam już nie dochodzi droga. Czy też raczej powieniem powiedzieć most, bo odniosłem wrażenie, że na drodze łączącej Key West z Key Largo więcej jest mostu niż drogi.

Key West to też nazwa mieściny, która się na wyspie znajduje. Mieściny o tyle dziwacznej, że tchnącej wiecznym imprezowaniem i latynowskim "siempre mañana" (dla niezorientowanych: "siempre mañana" dosłownie "zawsze jest jutro", w praktyce oznacza bardzo luzackie podejście do życia).

Trochę ciężko jest sobie wyobrazić tutaj lato i te okropne upały, skoro w grudniu zasadniczo można się spokojnie kąpać, a święta to np. kukła Św. Mikołaja wylegująca się na hamaku przez domem, czy też ozdoby choinkowe wywieszone na palmach.

---
Key West is one of the Florida Keys, located furtermost West. Actually, there is Dry Tortugas even furthermost, but there is no road, or actually no bridge, as I believe most of the road from Key Largo to Key West is actually a bridge.

Key West is also a name of the city on the island. Teh city itself is rather unusual, as it seems to be a place of neverending party and latino "siempre mañana" attitude.

It was very hard for us to imagine a summer here with its horrible heat, if you can easily go swimming in December, while for Xmas they decorate the houses with a dummy Santa on the hammock and palms are treated as Xmas tree.



Woda miała klasyczny kolor. Szkoda, że przez kiepską pogodę nie widać tego morskiego seledynku. / The colour of water was classic. Unfortunately, the weather was not the best to present it.

Gdzieś w oddali majaczy wzniesienie na moście... / Somewhere on the horizon there is an elevation on the bridge...

Widok do tyłu. / Back view.

Widok do przodu. / Front view.
A Anonymous Anonimowy na to:

hehe:) mam takie same zdjęcie:)

1/20/2006 5:57 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close


Coś jakby końca nie było widać... / Seems like the end is missing...

wtorek, stycznia 17, 2006


A tu widok na część mostu obecnie wycofanego z użycia. / Here is a view of the bridge no longer in use.
A Anonymous Anonimowy na to:

ooo!!!! jechałam tym mostem- tzn, tym którym sie jezdzi a nie tym starym obok:)
To w koncu byliście na Key West:)))

PS. nie na temat- w FIRMIE HP Compaq juz wychodzi, teraz co niektórzy mają jakies HP costam 600, ale już wszystkie są wycofywane i teraz na DELL sie przerzucamy:) Juniorzy juz wszyscy mają Dell'e:)

1/18/2006 9:25 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close


Należało by zaśpiewać na melodię Kultu: "Drób, drób, drób na ulicach, drób, drób, drób na ulicach :-)". W sumie jak na US to coś nowego zobaczyć żywą kurę, która przechadza się ulicami. Nie wspominając o barwach wojennych wymalowanych na rowerze. / Well, poultry on the street is definately something new in US. Not to mention the war colours painted on the bike.

Prawdziwe cacko z dziurką (od rdzy :-), czyli VW Thing bardziej znany jako Typ 181, lub też Kuebelwagen. / A true antique (a bit rusted :-) - VW Thing commonly known as Type 181 or Kuebelwagen.

Dom Ernesta Hemingwaya. Teraz się nie dziwię, że napisał co napisał. Gdybym mieszkał w takim domu w takim miejscu, też bym pewnie coś napisał :-). / Ernest Hemingway's home. Now I am not surprised that he wrote what he wrote. If I were living in this home in this place, I could write something as well :-).
A Anonymous Anonimowy na to:

a byliście w środku?? Bo ja niestety- nie, bo byłam po 5pm, a otwarte tylko do 5:/

1/18/2006 9:27 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

nam też się nie udało do środka wejść. już nawet nie pamiętam dlaczego... a już wiem, chyba dlatego, że spieszyliśmy się na nabrzeże kupić bilety na Dry Tortugas.

1/19/2006 10:27 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close