poniedziałek, lipca 31, 2006

Przerwa w emisji / A broadcasting break

Przepraszam wszystkich, że nic się ostatnio nie pojawia, ale nie mam kompletnie czasu. Nawet krowę trzeba było na razie wstrzymać. Siedzę w Cincinnati, OH, za dwa tygodnie wyjazd do Orlando, FL, w weekendy się udzielamy towarzysko (byliśmy nawet na koncercie death metalowym, klawo było), w niedzielę na basen (mila kraulem), do tego dochodzą dwa samochody, które raz na czas trzeba dokładnie obejrzeć, zastanawiamy się nad zmianą mieszkania, egzamin się zbliża wielkimi krokami, a do tej pory nie udało nam się przeglądnąć wszystkich zdjęć z wyjazdu, które jeszcze trzeba wyeksortować do jakiegoś zjadliwego formatu.
---
I have to apologize I have not posted anything recently, but I have no time. Even the cow was postponed. I am in Cincinnati, OH right now, then I go to Orlando, FL, during last weekends we were socializing a bit more (we were even invited to a death metal concert, which was ass kicking), on Sunday lap swimming (the crawl for one mile), plus two cars that require some close attention from time to time, a consideration of changing the place, an exam coming quickly, and we still did not review all the pictures from the trip, not to mention the fact that they need to be exported to some normal format.
A Anonymous Anonimowy na to:

no, przynajmniej jakies wjasnienie sie pojawilo, no ja juz myslalam ze sie tym krowim mlekiem zatruliscie

8/01/2006 10:46 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

no wierze, wiec wybaczam;-) zreszta na tym samym koncercie bylam ale dla mnie nie bylo zbyt klawo ;-))) czekam z niecierpliwoscia na fotki z podrozy i pozdrawiam!

8/01/2006 10:46 AM  
A Blogger Kate na to:

Dobraaaa to czekaaaam /zieeew/ :P

8/01/2006 11:00 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

niedziela, lipca 23, 2006

Kupujemy krowę / We are buying a cow

Tak proszę państwa, postanowiliśmy dokonać pierwszej w tym kraju inwestycji i zakupić krowę. Rasy Jersey, gdyby ktoś był ciekawy, cała brązową.
* * *

Najbardziej podłym produktem spożywczym w tym kraju jest mleko. Stwierdziłem to pierwszego dnia po przyjeździe i od tego czasu z każdym dniem utwierdzałem się w tym przekonaniu. Taka biała farba do malowania ścian.
* * *

Amerykanie to jednak mają niezłego fioła. Czytałem ostanio jakie to surowe mleko jest groźne dla otoczenia. Cytat stąd: "Czysta ignorancja i głupota. I może zabić Twoje dziecko". Poważnie? Z dietą mojego dzieciństwa dawno powinienem wąchać kwiatki od spodu.
* * *

Będąc w Santa Monica znaleźliśmy targ żywności organicznej, gdzie dane nam było trafić na surowe mleko. Kupiłem pół galona (2 litry) i wyduldałem pół butelki duszkiem. Przeżyłem :-).
* * *

Pamiętam ten garnek jeszcze ciepłego mleka, z drobniutką pianą na wierzchu, która zawsze malowała nam "wąsy" pod nosem. I to kwaśne mleko, które po dwóch dniach można było kroić nożem i pić zagryzając młodymi ziemniakami z cebulą zasmażoną na maśle i koperkiem. I maszynkę do robienia masła, i wyciskanie serwatki z białego sera, i wiecznie niedziałająca wirówkę do śmietany, którą trzeba było ściągać z mleka łyżką. Tyle, że to było qpę lat temu.
* * *

Sprzedaż i kupno surowego mleka w Wirginii jest nielegalne. Jak w większości stanów zresztą. Nie oznacza to, że nie można pić surowego mleka.
* * *

Wpisując w wyszukiwarkę hasło "surowe mleko" trafiłem w sieci na szatański pomysł: kupujesz krowę, płacisz opłatę miesięczną za przechowanie, wypas i dowóz mleka do domu i cieszysz się surowym mlekiem. Od własnej krowy :-).
* * *

Farma jest jakieś 90 mil od DC. Byliśmy tam dzisiaj na chwilę, rzucić okiem jak to wygląda. Marzenie. Jak będziemy mieć dzieci, będziemy je tam zabierać, żeby się mogły potaplać w oborniku :-). Może będą odporniejsze na alergie od obecnych pokoleń (gdzieś czytałem o badaniach nad pozytywnym wpływem wiejskiego środowiska na system immunologiczny).
* * *

Jeden udział to galon mleka tygodniowo. Na początek nam wystarczy. Bardziej mnie bawi sama idea posiadania krowy w Stanach :-))). Krowa daje jakieś 25-35 galonów tygodniowo, więc faktycznie będziemy właścicielami 1/25-1/35 części krowy :-). Koszty są nieco wyższe od kupowania organicznego mleka z spożywczaq, ale do zniesienia. Szczególnie dla kogoś, kto ma bzika na punkcie mleka.
* * *

Muszę popytać jeszcze o to i owo. I chyba się zdecydujemy na krowę :-)...

---

Yes, we decided to make our first investment and buy a cow. Jersey one, if anyone is inerested in details, brown one.
* * *

The worst food in this country is milk. This was my first impression, and I have not changed my opinion since. A white wall paint, nothing more.
* * *

Locals are sometimes crazy, indeed. I have read recently how bad raw milk is for people. Look here: "Pure ignorance and stupidity, and it could kill your kids". O'really? Then I should be dead by now with my childhood diet.
* * *

When we were in Santa Monica, we found the organic food market and we traced raw milk. We bought half gallon bottle and I drank half the bottle immediately. Somehow I survived :-).
* * *

I remember a jar of still warm milk, with a foam on the top that painted "moustache" under our noses. And sour milk that you could literally cut with a knife and drink while eating boiled unmashed potatos with dill and onion fried with fresh butter. I remember a machine to make butter, soaking out the cottage cheese, and always broken cream separator, and collecting cream with a spoon. That was ages ago.
* * *

Selling and buying raw milk in Virginia is illegal. As it is in most states. But it does not mean you cannot drink it.
* * *

Searching for "raw milk" I found this crazy idea: you buy a cow, pay small fee for cow boarding, feeding, milking and milk deliver and you can enjoy delicious raw milk from your own cow.
* * *

The farm is about 90 miles away from DC. We were there today just to look around. Fantastic place. Our kids are going to visit this place to be able to dig in cow poop :-). Maybe they will be less vulnerable to all the alergies (I have read about a research on the positivie impact of the countryside environment on the immune system).
* * *

One share is a gallon of milk a week. It should be enough to start with. Right now I have more fun with the idea of having our own cow in US :-))). One cow can give about 25-35 gallons of milk a week. So in fact we are going to be owners of 1/25-1/35th of a cow :-). The cost is slightly higher then what you have to pay for organic milk at grocery, but it still is ok. Especially for someone crazy about milk.
* * *

I have to ask few more questions, but we will most likely buy a cow :-)...
A Anonymous Anonimowy na to:

Boskie!!! ale daje do myslenia gdzie zmierza nasza wspaniala cywilizacja (car for rent, cow for rent...) no comments... A poza tym to juz wracaj, bo u babci nadal krowa jest - i mleka Ci u nas dostatek :) to byly czasy, kiedy sie duldalo kubek za kubkiem... ;) Caluski

7/24/2006 7:30 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

probowalam kiedys taka krowe wydoic. dostalam osranym ogonem po buzi...
gratuluje zakupu krowy. jak wam sie znudzi to zawsze mozecie ja przerobic na hamburgery

7/24/2006 8:51 AM  
A Blogger Grr na to:

Jest to kolejny wspaniały dowód na uwstecznianie się naszej cywilizacji.
Bo czy to nie o to chodzić powinno żeby mieć mleko nie mając krowy? smacznego życzę:)

7/25/2006 7:40 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

tez kiedys probowlaam doic krowe, jakos slabo mi wyszlo...
A pytam tu ostatnio: to juz nie kupujecie mleka w tych butelkach plastikowych, jak kiedys? - Nie, teraz tylko "Organic milk" bo jest lepsze... Hmmm.

7/28/2006 11:52 AM  
A Blogger Poltergeist na to:

A ja uważam, że to taki miły "powrót do korzeni". Wkrótce zostaniecie też właścicielami 1/458 pola uprawnego, na którym będziecie uprawiać zboże. Na wodę ognistą, której spożywania też pewnie zabronią, bo szkodliwa dla otoczenia... ;-)

7/31/2006 4:29 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

poniedziałek, lipca 17, 2006

Zasłyszane / Heard by chance

Ostatnimi czasy znów urzęduję u klienta w podłej części DC. Problem polega na tym, że od ostatniego czasu sytuacja uległa pogorszeniu. Dwa dni temu parkując samochód zauważyłem, że dwie furmanki dalej stoi Merol ze świeżuteńko wybitą szybą. "No ładnie". Od tego momentu przyjeżdżam godzinę wcześniej, żeby zaparkować zaraz naprzeciwko dzwi wejściowych. Nie wiem czy to pomoże, ale lepiej dmuchać na zimne.

A dzisiaj to już wogóle było miło. Tak się złożyło, że mam biurko dokładnie na przeciwko szefa ochrony. I w pewnym momencie słyszę jak koleś mówi do drugiego, że na zewnątrz jest qpa policji i że szukają jakiegoś zbiega który zwiał w czasie transportu. "No mucha nie siada (bo się brzydzi)".
---
I have been recently working in the bad neighbourhood of DC again. The problem is that it is worse then it was previously. Two days ago when I was parking my car I noticed a Mercedes with just broken window two cars behind mine. "Nice". Since then I arrive an hour earlier to park just in front of the entrance.

Today it was even better. My desk is located just in front of the security chief desk. And at some point I have heard him talking to another one, that outside there is a bunch of cops looking for a convict that escaped from the transport. "Even better".

Canon National Park Photo Contest

Historia objazdu dalej się pisze. W międzyczasie coś co może zainteresować innych lokatorów tego kraju z zacięciem do pstrykania. Na stonie Canona znalazłem link do konkursu fotograficznego o parkach narodowych US dla amatoruff. Nagrody są fajoskie...
---
The story of our trip is in progress. In a mean time I found sth that might be interesting for local photo freaks. On the Canon website there is a link to Canon National Park Photo Contest for non-professionals. The prizes are cool...
A Anonymous Anonimowy na to:

dzieki za linka do konkursu
podesle mojemu moze sie zainteresuje

7/18/2006 8:29 AM  
A Blogger Kate na to:

Zdjecia jak zwykle wyczadziste Relacje przeczytam sobie pewnie jak wroce od zabojadow, bo tu pol godziny dostepu do neta kosztuje 1 euro a ja mam weza w kieszeni ;)

7/18/2006 1:17 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

piątek, lipca 14, 2006

Tour de US, Vol. 1

Dobra, zaczynamy :-). Nie będę się rozpisywał, że czekaliśmy na ten moment z niecierpliwością, bo kto by nie chciał zobaczyć np. Wielkiego Kanionu, co? Plany były ambitne, początkowo nawet miały być 4 tygodnie, ale Słoń się nie wyrobił z urlopem.

Do rzeczy: wyjechaliśmy w piątek wieczorem. Etap 1: Chicago, IL. Dotarliśmy do granic Ohio i zdecydowaliśmy się na nocleg. Nie było sensu jechać całą noc, zwłaszcza, że bilety na pierwszą atrakcję (Łuk w St. Louis) mieliśmy zarezerwowane na niedzielę, więc nie musieliśmy lecieć z wywieszonym jęzorem. Do Chicago dotarliśmy w sobotę, odwiedziliśmy Kamila, złupiliśmy pobliski polski sklep z wody mineralnej Muszynianka (Piwniczanki niestety niet, buuuu) i zgrzewki niebieskich gum do żucia Air-Waves (których oficjalnie amerykański koncern Wrigley nie sprzedaje w tym kraju z przyczyn nieznanych, a od których jesteśmy uzależnieni :-) i ruszyliśmy dalej. Cel: St. Louis, MO.

[Dygresja ON] Serce me (i podniebienie) boleje okrutnie, że w DC i okolicy brak jakiegoś sklepu z polskim żarłem. Dostępna "chemia" zaczyna mi mózg wyżerać :-). [Dygresja OFF]

Udało nam się dojechać prawie do samego St. Louis. Nocleg w pierwszym z brzegu motelu, których przy drogach w US zazwyczaj mnóstwo.

Gdyby to kogoś interesowało: nocleg w motelu kosztuje w granicach 35-80 dolców za pokój. Hotele zwykle zaczynają się od 80 wzwyż. Dla porównania - za obiad dla dwojga w zwykłej restauracji zostawia się zwykle 25 dolców.
---
Ok, let the story begin :-). I won't waste my time saying we were really looking forward to this trip, as I don't believe there is one person, who would not like to see the Grand Canyon for example, right? The plans were tight, initially we were thinking about 4 weeks, but Słoń did not have enough personal time at work.

To the point: we left Friday night. Stage 1: Chicago, IL. We reached the border of Ohio and we decided to continue in the morning. There was no sense driving all night, especially with the tickets for St. Louis Arch booked for Sunday, so we were not in hurry. We reached Chicago on Saturday, paid Kamil a visit and did shopping in closest Polish store. We bought few sixpacks of mineral water Muszynianka (they don't carry Piwniczanka though) and box of chewing gums blue Air-Waves (which are manufactured by american corporation Wrigley and due to unknown reasons officially sold everywhere except US, and of which we are addicted :-) and we headed out. Destination: St. Louis, MO.

[Digression ON] My heart suffers terribly (and so does my taste) as we do not have any real store with Polish food in DC area. The local so called "food" is not my cup of tea :-). [Digression OFF]

So we almost reached St. Louis on Saturday. We spent a night in the first motel we found.

If anyone is interested in details: a night in the motel costs about $35-80 for one room. Hotels usually starts at $80+. Just for the comparison purposes: a dinner for two at ordinary restaurant costs around $25.
* * *


Zachód słońca w Illinois / Sunset in Illinois.

* * *

St. Louis

Do St. Louis przejechaliśmy dla Łuku. Jestem lekkim zbokiem na punkcie techniki, a chłopaki postawili sobie taką lokalną atrakcję technologiczną: łuk wysoki na 192 metry, o przekroju trójąta, pokryty blachą nierdzewną, i jeszcze z klawymi windami w środku. To jak tu nie przyjechać.

Na górze łuku jest tarasik widokowy, przypominający raczej pokład samolotu bez siedzeń. Widok z okna nie powala, chociaż fajnie popatrzeć w dół. W każdym ramieniu łuku jest winda, czyli osiem klaustrofobicznie małych wagoników, po 5 miejsc w środq. Dodam, że 5 osób mieści się w środq jak sardynki w puszce. Za to oświetlenie wnętrza jest genialne. Jak kupimy jakąś chatę to walnę coś takiego w kiblu. Wizyta w takim miejscu będzie miała charakter metafizyczny :-))).
---
We visited St. Louis because of the Gateway Arch. I am a bit of techno freak, and they have built a techno attraction: an arch high of 630 feet covered with stainless steel, with triangle-shaped cross-section, and with the very interesting system of elevators. How could I not visit this place then.

A the top there is a small observation deck at the top, that looks slightly like a plane deck without seats. The view itself isn't very impressive, but it is quite thrilling to look down. In every shoulder of the arch there is an elevator, consisting of eight claustrophobicaly small cabins with 5 seats inside each of them. Believe me, 5 people inside mean crowd. But the interior lighting is fantastic. Once we buy some house here, I plan to install sth like that in the restroom. It is going to be metaphysical experience :-))).
* * *


Widok na łuk podczas przeprawy przez Mississippi. Sam łuk jest widoczny dużo wcześniej. Postawili go dla upamiętnienia pierszych pionierów. / View of the Arch from the bridge over Mississippi. We saw it way earlier on our way. It was built as a memorial of the early pioneers.
* * *


W skład memoriału wchodzą min. sam łuk i muzeum, które się pod nim znajduje. / The Memorial consists of the arch and museum located under, among others.

Swoją drogą nie ma to jak skojarzenia. Mnie się expansion skojarzyło z rozpychaniem ramion łuku przy budowie, a chodziło oczywiście o ekspancję na zachód :-). / Oh, by the way, my mind plays tricks associating expressions. I initially thought the expansion is related to expanding the shoulders of the arch during construction, but of course it means expansion toward West :-).
* * *


Dolna stacja windy. Zwróćcie uwagę, że wagoniki jadąc do góry poruszają się w lewą stronę. / Lower elevator stop. Bear in mind, that cabins moving up are directed to the left.
* * *


Ciotka Stefa (ta-daaaa-m: ciotka Stefa to nowa ksywa Słonia :-) w wagoniku. Czyż kibel z takim oświetleniem nie będzie uroczy :-) ? / Aunt Stefa (new nickname of Słoń :-) inside the cabin. Don't you think the restroom with such lighting might be cute :-) ?
* * *


Górny pokład. Trochę mało miejsca, podłoga wygięta i ściany trochę krzywe :-). / Upper deck. Limited space, bended floor and slanting walls :-).
* * *


Widok w dół. Szkoda, że jak go projektowali pod koniec lat czterdziestych to nie znali bungee i base jumpingu... / Looking down. Pity they did not know bungee and base jumping when they designed the arch in late forties.
* * *


Górna stacja windy. Jak widać, wagoniki jadąc z doły skręcają tym razem w prawo, więc po drodze musiały zmienić kierunek! Upper elevator stop. As you see, the cabins moving up are directed to the right this time. They must have changed a direction on the way up!
* * *


A tu widok na wagonik. Jest okrągły bo porusza się po łuku, jak na diabelskim kole. / Here is a view of the cabin. It is round, as it moves on arch, something like in a big wheel.
* * *


W podziemiach łuku znajduje się jeszcze Muzeum Ekspansji na Zachód. Wśród wypchanych mustangów i bizonów znalazłem podobno autentyczne indiańskie tipi. / Under the Arch there is the Museum of Westward Expansion. Among all the stuffed mustangs and bisons I found this authentic tipi.
* * *


Tutaj widać ogrom łuku. / Here you can see how big the arch is.
* * *


Centrum St. Louis jest jak widać zdominowane przez łuk. / St. Louis Downtown is inevitably affected by the Arch.
* * *


A tutaj taki interesujący budynek: niby są okna, a jednak nie wszedzie :-). / I found this interesting building: you can see windows, but they are not always real :-).
* * *



Na koniec dwa zdjęcia łuku w całości. / Finally, two pics of the whole arch.
* * *




I kilka wariacji na temat łuku. / And few free shots of the arch.
* * *

W następnym odcinku: droga nadal prowadzi na zachód. / In the next episode: we still drive West.
A Anonymous Anonimowy na to:

ja mam pytanie odnosnie tego chicago
czy ty wiesz moze czy mozna gdzies w stanach kupic polskie piwo na przyklad wysylkowo?

7/16/2006 4:27 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

wysyłkowo to nie widziałem.... ale bo i nie szukałem. Ale, ale!!!! U nas w Wholefood jest Żywiec!!! Letko przeterminowany, ale łyknąć można :-). U Was nie ma?

7/17/2006 12:07 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

a mozesz mi podac adres tego waszego whole foods? to ja sie zapytam. zamawiaja mi kielbase to moze i piwo zamowia...twoj sklep podam jako przyklad
u nas za to jest zubrowka

7/17/2006 8:35 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

Wholefoods ma Żubrówkę? U nas wogóle nie mają wysokich procentów.

A sklep jest na 1700 Duke Street w Alexandrii, VA.

7/17/2006 9:56 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

nie whole foods, ale jest w hjuston
sklep nazywa sie spec's i maja wszystko
dzieki

7/17/2006 4:35 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

środa, lipca 12, 2006

Zgięcie pały / Exaggeration

Siedzie w biurze. Na zewnątrz upały, a pod nogami mam grzejnik. Diabli nadali te klimy.
---
I am in the office. Outside it is hot, but I have a small heater running under the desk. What is wrong with all these ACs?
A Anonymous Anonimowy na to:

znaczy się- dogrzewasz się, bo Ci zimno???:)))))

7/13/2006 5:28 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

a co ty w ogole robisz w pracy?
tzn z zawodu

7/13/2006 7:38 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

to Ci się spodoba http://www.crazyguides.com
Dziś w Wyborczej był artykuł o nich. Ale na super pomysł wpadli!!:)

7/13/2006 10:15 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

hjuston: generalnie to zawracam cztery litery klientom :-), a z zawodu jestem inspektorem reprezentującym instytucję zwaną drobny ciułacz vel gruba ryba alias przyszły emeryt. jeśli dobrze pamiętam jakiś klient nazwał nas kiedyś judytorami (od Judasza?:-). Nawet piosenki o nas śpiewają...

thernity: Crazy Vieslav urywa tyłek :-))).

7/13/2006 10:40 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

ja tez jestem pod wrazeniem crezy wieska
jak pojade do krakowa to na pewno skorzystam z uslug
nie moge otworzyc tego linka, wiec chyba musisz powiedziec jaka instytucje reprezentujesz

7/13/2006 12:45 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

poniedziałek, lipca 10, 2006

Poprzez miedze, poprzez łąki / Through the fields

Krótka statystyka naszej podróży:
- czas: 3 tygodnie (za krótko o 2 miesiące :-)
- dystans: 9500 mil (średnio 450 mil dziennie)
- stany przez które przejechaliśmy: Maryland, Pensylwania, Ohio, Indiana, Illinois, Missouri, Oklahoma, Teksas, Nowy Meksyk, Arizona, Utah, Nevada, Kalifornia, Oregon, Waszyngton, Idaho, Montana, Wyoming, Kolorado, Nebraska, Iowa. Razem 21 (średnio 1 stan dziennie :-).
- odwiedzone parki i monumenty: Łuk w St. Louise, Wielki Kanion, Zion, Zapora Hoovera, Dolina Śmierci, Sekwoje, Kings Kanion, Yosemite, Wyspa Alcatraz, Most Golden Gate, Yellowstone, Grand Tetons, Rockies. Razem 13 (licząc jeden park na dzień prawie dwa tygodnie zwiedzaliśmy!)
- odwiedzone miasta: St. Louise, Las Vegas, Santa Monica/Hollywood, San Fran, Seattle, Denver. W sumie 6. Wystarczy :-).
- ofiary: 1. Jakiś niewielki futrzak w Arizonie spał na drodze i dostał strzała bokiem samochodu przy próbie ominięcia.
- złapane gumy: 1 i do tego nie moja. Przejechaliśmy po kawałku pękniętej opony z ciężarówki. Muszę zajrzeć pod samochód czy czegoś nie uszkodziłem.

Zdjęcia wkrótce. Z nieznanych mi przyczyn znów mi się dysk lekko skrzaczył i tak ze 30 zdjęć poszło do morgi. W niedziele po południu zapuściłem jakiegoś checkdisk'a i dzisiaj rano widziałem, że 14% było przejechane, więc jeszcze trochę czasu to zajmie.
---
Short stats of our trip:
- duration: 3 weeks (short by 2 months :-)
- distance: 9500 miles (450 miles per day on average)
- visited states: Maryland, Pennsylvania, Ohio, Indiana, Illinois, Missouri, Oklahoma, Texas, New Mexico, Arizona, Utah, Nevada, California, Oregon, Washington, Idaho, Montana, Wyoming, Colorado, Nebraska, Iowa. Total of 21 (1 state per day on average :-).
- visited parks and monuments: St. Louise Arch, Grand Canyon, Zion, Hoover Dam, Death Valley, Sequoyas, Kings Canyon, Yosemite, Alcatraz Island, Golden Gate Bridge, Yellowstone, Grand Tetons, Rockies. Total of 13 (with one day per park it makes 2 weeks of visiting!)
- visited cities: St. Louise, Las Vegas, Santa Monica/Hollywood, San Fran, Seattle, Denver. Total of 6. Enough :-).
- death toll: 1. Some furry animal we hit while trying to avoid in Arizona desert during the night.
- flat tyres: 1, but not mine. We drove over a piece of tyre left by the lorry driver. I have to inspect the bottom of the car.

Pics are going to be posted soon. Due to unknown reasons my hard-drive seems to have got some bad sectors and about 30 pics are gone. Sunday afternoon I started some checkdisk and today morning 14% was done, so it will take some time to fix it.
A Blogger Poltergeist na to:

No to całkiem spokojnie możecie napisać i wydać przewodnik pod nośnym tytułem: "Jak zwiedzić całe USA w 49 dni" ;-)

Czekam z niecierpliwością na opisy i zdjęcia...

PS. No i pokój duszy futrzaka...

7/11/2006 11:11 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

a jak ci sie podobal nowy meksyk? bo ja tam mieszkalam przez 2 lata i mnie sie cholernie tam podobalo

7/11/2006 12:50 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

Nowy Meksyk? Ciężko powiedzieć, zatrzymaliśmy się na pół dnia w Albuquerque, wjechaliśmy na Sandię kolejką linową i tyle nas widzieli. Żałość bierze, jak pomyślę, że nie udało nam się dotrzeć do Santa Fe.

7/11/2006 2:05 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

taa no santa fe jest niezle
a przed santa fe- gorace zrodla itepe. ja kiedys tez wjechalam ta kolejka na sandie i potem jak schodzilam (sama) to stracilam paznokcie u duzych palcow u nog. rozumiesz kupilam buty salomony rozmiar 39 a potem sie okazalo, ze byl to 38. schodzilam jakies 4-5 godzin. po trzech godzinach musialam te buty zdjac i isc na boso, bo nei wyrabialam. ale nie doszlam zbyt daleko gdyz lezace na ziemi igly kaktusow kuly mnie w stopy. takie mam wspomnienia z sandia.
a wiesz czemu te gory nazywaja sie sandia? no bo sandia po hiszpansku to arbuz i jak zachodzi slonce to one maja taki wlasnie kolor arbuzowy. no to tyle.

7/12/2006 10:27 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

8-O /wytrzeszcz gał i opad szczeny/
hjuston, to ile Ty tutaj siedzisz, że tyle wiesz?

7/12/2006 2:43 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

wow! to dopiero wycieczka była:) dawaj opisy i fotki!!:)))

7/13/2006 5:22 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

no od 98 do 02 pracowalam tu tylko latem (rozumiesz, studia w polsce). (praca w detroit, chicago, 3 sezony na alasce).
a w 2002 przeprowadzilam sie na stale (z jedna walizka hehe). 2 lata w nm i teraz hjuston.

7/13/2006 7:37 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

niedziela, lipca 09, 2006

Jeszcze szybsza notka :-) / Yet another quick note :-)

Wróciliśmy, szczegóły wkrótce.
---
We're back. Details soon.
A Anonymous Anonimowy na to:

oki:) to czekamy teraz na fotki i reszte opowiesci:))

7/10/2006 9:45 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

no wlasnie
czekamy

7/10/2006 11:44 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

środa, lipca 05, 2006

Kolejna szybka notka / Another quick note

Jesteśmy w Kolorado. Tyle, że pogoda spłatała nam psikusa i najprawdopodobniej nici z spacerku po Rocky Mountains. Strasznie jestem rozczarowany :-(.

PS. Kasuje wszystko co mogę na dysku, bo brakło mi miejsca na zdjęcia :-). Na zachętę powiem tylko tylę: miejsca takie, że DUPĘ URYWA!

---
We are in Colorado. Unfortunately, the weather does not seem to be nice any more and most likely we have to quit thinking about a small hike in Rockies. I am terribly disappointed :-(.

PS. I delete all I can from my hard drive to fit in all the pics :-). Little teaser: there are places that KICK BUTT!