Tour de US, Vol. 1
Dobra, zaczynamy :-). Nie będę się rozpisywał, że czekaliśmy na ten moment z niecierpliwością, bo kto by nie chciał zobaczyć np. Wielkiego Kanionu, co? Plany były ambitne, początkowo nawet miały być 4 tygodnie, ale Słoń się nie wyrobił z urlopem.
Do rzeczy: wyjechaliśmy w piątek wieczorem. Etap 1: Chicago, IL. Dotarliśmy do granic Ohio i zdecydowaliśmy się na nocleg. Nie było sensu jechać całą noc, zwłaszcza, że bilety na pierwszą atrakcję (Łuk w St. Louis) mieliśmy zarezerwowane na niedzielę, więc nie musieliśmy lecieć z wywieszonym jęzorem. Do Chicago dotarliśmy w sobotę, odwiedziliśmy Kamila, złupiliśmy pobliski polski sklep z wody mineralnej Muszynianka (Piwniczanki niestety niet, buuuu) i zgrzewki niebieskich gum do żucia Air-Waves (których oficjalnie amerykański koncern Wrigley nie sprzedaje w tym kraju z przyczyn nieznanych, a od których jesteśmy uzależnieni :-) i ruszyliśmy dalej. Cel: St. Louis, MO.
[Dygresja ON] Serce me (i podniebienie) boleje okrutnie, że w DC i okolicy brak jakiegoś sklepu z polskim żarłem. Dostępna "chemia" zaczyna mi mózg wyżerać :-). [Dygresja OFF]
Udało nam się dojechać prawie do samego St. Louis. Nocleg w pierwszym z brzegu motelu, których przy drogach w US zazwyczaj mnóstwo.
Gdyby to kogoś interesowało: nocleg w motelu kosztuje w granicach 35-80 dolców za pokój. Hotele zwykle zaczynają się od 80 wzwyż. Dla porównania - za obiad dla dwojga w zwykłej restauracji zostawia się zwykle 25 dolców.
---
Ok, let the story begin :-). I won't waste my time saying we were really looking forward to this trip, as I don't believe there is one person, who would not like to see the Grand Canyon for example, right? The plans were tight, initially we were thinking about 4 weeks, but Słoń did not have enough personal time at work.
To the point: we left Friday night. Stage 1: Chicago, IL. We reached the border of Ohio and we decided to continue in the morning. There was no sense driving all night, especially with the tickets for St. Louis Arch booked for Sunday, so we were not in hurry. We reached Chicago on Saturday, paid Kamil a visit and did shopping in closest Polish store. We bought few sixpacks of mineral water Muszynianka (they don't carry Piwniczanka though) and box of chewing gums blue Air-Waves (which are manufactured by american corporation Wrigley and due to unknown reasons officially sold everywhere except US, and of which we are addicted :-) and we headed out. Destination: St. Louis, MO.
[Digression ON] My heart suffers terribly (and so does my taste) as we do not have any real store with Polish food in DC area. The local so called "food" is not my cup of tea :-). [Digression OFF]
So we almost reached St. Louis on Saturday. We spent a night in the first motel we found.
If anyone is interested in details: a night in the motel costs about $35-80 for one room. Hotels usually starts at $80+. Just for the comparison purposes: a dinner for two at ordinary restaurant costs around $25.
* * *
Zachód słońca w Illinois / Sunset in Illinois.
* * *
St. Louis
Do St. Louis przejechaliśmy dla Łuku. Jestem lekkim zbokiem na punkcie techniki, a chłopaki postawili sobie taką lokalną atrakcję technologiczną: łuk wysoki na 192 metry, o przekroju trójąta, pokryty blachą nierdzewną, i jeszcze z klawymi windami w środku. To jak tu nie przyjechać.
Na górze łuku jest tarasik widokowy, przypominający raczej pokład samolotu bez siedzeń. Widok z okna nie powala, chociaż fajnie popatrzeć w dół. W każdym ramieniu łuku jest winda, czyli osiem klaustrofobicznie małych wagoników, po 5 miejsc w środq. Dodam, że 5 osób mieści się w środq jak sardynki w puszce. Za to oświetlenie wnętrza jest genialne. Jak kupimy jakąś chatę to walnę coś takiego w kiblu. Wizyta w takim miejscu będzie miała charakter metafizyczny :-))).
---
We visited St. Louis because of the Gateway Arch. I am a bit of techno freak, and they have built a techno attraction: an arch high of 630 feet covered with stainless steel, with triangle-shaped cross-section, and with the very interesting system of elevators. How could I not visit this place then.
A the top there is a small observation deck at the top, that looks slightly like a plane deck without seats. The view itself isn't very impressive, but it is quite thrilling to look down. In every shoulder of the arch there is an elevator, consisting of eight claustrophobicaly small cabins with 5 seats inside each of them. Believe me, 5 people inside mean crowd. But the interior lighting is fantastic. Once we buy some house here, I plan to install sth like that in the restroom. It is going to be metaphysical experience :-))).
* * *
Widok na łuk podczas przeprawy przez Mississippi. Sam łuk jest widoczny dużo wcześniej. Postawili go dla upamiętnienia pierszych pionierów. / View of the Arch from the bridge over Mississippi. We saw it way earlier on our way. It was built as a memorial of the early pioneers.
* * *
W skład memoriału wchodzą min. sam łuk i muzeum, które się pod nim znajduje. / The Memorial consists of the arch and museum located under, among others.
Swoją drogą nie ma to jak skojarzenia. Mnie się expansion skojarzyło z rozpychaniem ramion łuku przy budowie, a chodziło oczywiście o ekspancję na zachód :-). / Oh, by the way, my mind plays tricks associating expressions. I initially thought the expansion is related to expanding the shoulders of the arch during construction, but of course it means expansion toward West :-).
* * *
Dolna stacja windy. Zwróćcie uwagę, że wagoniki jadąc do góry poruszają się w lewą stronę. / Lower elevator stop. Bear in mind, that cabins moving up are directed to the left.
* * *
Ciotka Stefa (ta-daaaa-m: ciotka Stefa to nowa ksywa Słonia :-) w wagoniku. Czyż kibel z takim oświetleniem nie będzie uroczy :-) ? / Aunt Stefa (new nickname of Słoń :-) inside the cabin. Don't you think the restroom with such lighting might be cute :-) ?
* * *
Górny pokład. Trochę mało miejsca, podłoga wygięta i ściany trochę krzywe :-). / Upper deck. Limited space, bended floor and slanting walls :-).
* * *
Widok w dół. Szkoda, że jak go projektowali pod koniec lat czterdziestych to nie znali bungee i base jumpingu... / Looking down. Pity they did not know bungee and base jumping when they designed the arch in late forties.
* * *
Górna stacja windy. Jak widać, wagoniki jadąc z doły skręcają tym razem w prawo, więc po drodze musiały zmienić kierunek! Upper elevator stop. As you see, the cabins moving up are directed to the right this time. They must have changed a direction on the way up!
* * *
A tu widok na wagonik. Jest okrągły bo porusza się po łuku, jak na diabelskim kole. / Here is a view of the cabin. It is round, as it moves on arch, something like in a big wheel.
* * *
W podziemiach łuku znajduje się jeszcze Muzeum Ekspansji na Zachód. Wśród wypchanych mustangów i bizonów znalazłem podobno autentyczne indiańskie tipi. / Under the Arch there is the Museum of Westward Expansion. Among all the stuffed mustangs and bisons I found this authentic tipi.
* * *
Tutaj widać ogrom łuku. / Here you can see how big the arch is.
* * *
Centrum St. Louis jest jak widać zdominowane przez łuk. / St. Louis Downtown is inevitably affected by the Arch.
* * *
A tutaj taki interesujący budynek: niby są okna, a jednak nie wszedzie :-). / I found this interesting building: you can see windows, but they are not always real :-).
* * *
Na koniec dwa zdjęcia łuku w całości. / Finally, two pics of the whole arch.
* * *
I kilka wariacji na temat łuku. / And few free shots of the arch.
* * *
W następnym odcinku: droga nadal prowadzi na zachód. / In the next episode: we still drive West.
Do rzeczy: wyjechaliśmy w piątek wieczorem. Etap 1: Chicago, IL. Dotarliśmy do granic Ohio i zdecydowaliśmy się na nocleg. Nie było sensu jechać całą noc, zwłaszcza, że bilety na pierwszą atrakcję (Łuk w St. Louis) mieliśmy zarezerwowane na niedzielę, więc nie musieliśmy lecieć z wywieszonym jęzorem. Do Chicago dotarliśmy w sobotę, odwiedziliśmy Kamila, złupiliśmy pobliski polski sklep z wody mineralnej Muszynianka (Piwniczanki niestety niet, buuuu) i zgrzewki niebieskich gum do żucia Air-Waves (których oficjalnie amerykański koncern Wrigley nie sprzedaje w tym kraju z przyczyn nieznanych, a od których jesteśmy uzależnieni :-) i ruszyliśmy dalej. Cel: St. Louis, MO.
[Dygresja ON] Serce me (i podniebienie) boleje okrutnie, że w DC i okolicy brak jakiegoś sklepu z polskim żarłem. Dostępna "chemia" zaczyna mi mózg wyżerać :-). [Dygresja OFF]
Udało nam się dojechać prawie do samego St. Louis. Nocleg w pierwszym z brzegu motelu, których przy drogach w US zazwyczaj mnóstwo.
Gdyby to kogoś interesowało: nocleg w motelu kosztuje w granicach 35-80 dolców za pokój. Hotele zwykle zaczynają się od 80 wzwyż. Dla porównania - za obiad dla dwojga w zwykłej restauracji zostawia się zwykle 25 dolców.
---
Ok, let the story begin :-). I won't waste my time saying we were really looking forward to this trip, as I don't believe there is one person, who would not like to see the Grand Canyon for example, right? The plans were tight, initially we were thinking about 4 weeks, but Słoń did not have enough personal time at work.
To the point: we left Friday night. Stage 1: Chicago, IL. We reached the border of Ohio and we decided to continue in the morning. There was no sense driving all night, especially with the tickets for St. Louis Arch booked for Sunday, so we were not in hurry. We reached Chicago on Saturday, paid Kamil a visit and did shopping in closest Polish store. We bought few sixpacks of mineral water Muszynianka (they don't carry Piwniczanka though) and box of chewing gums blue Air-Waves (which are manufactured by american corporation Wrigley and due to unknown reasons officially sold everywhere except US, and of which we are addicted :-) and we headed out. Destination: St. Louis, MO.
[Digression ON] My heart suffers terribly (and so does my taste) as we do not have any real store with Polish food in DC area. The local so called "food" is not my cup of tea :-). [Digression OFF]
So we almost reached St. Louis on Saturday. We spent a night in the first motel we found.
If anyone is interested in details: a night in the motel costs about $35-80 for one room. Hotels usually starts at $80+. Just for the comparison purposes: a dinner for two at ordinary restaurant costs around $25.
Do St. Louis przejechaliśmy dla Łuku. Jestem lekkim zbokiem na punkcie techniki, a chłopaki postawili sobie taką lokalną atrakcję technologiczną: łuk wysoki na 192 metry, o przekroju trójąta, pokryty blachą nierdzewną, i jeszcze z klawymi windami w środku. To jak tu nie przyjechać.
Na górze łuku jest tarasik widokowy, przypominający raczej pokład samolotu bez siedzeń. Widok z okna nie powala, chociaż fajnie popatrzeć w dół. W każdym ramieniu łuku jest winda, czyli osiem klaustrofobicznie małych wagoników, po 5 miejsc w środq. Dodam, że 5 osób mieści się w środq jak sardynki w puszce. Za to oświetlenie wnętrza jest genialne. Jak kupimy jakąś chatę to walnę coś takiego w kiblu. Wizyta w takim miejscu będzie miała charakter metafizyczny :-))).
---
We visited St. Louis because of the Gateway Arch. I am a bit of techno freak, and they have built a techno attraction: an arch high of 630 feet covered with stainless steel, with triangle-shaped cross-section, and with the very interesting system of elevators. How could I not visit this place then.
A the top there is a small observation deck at the top, that looks slightly like a plane deck without seats. The view itself isn't very impressive, but it is quite thrilling to look down. In every shoulder of the arch there is an elevator, consisting of eight claustrophobicaly small cabins with 5 seats inside each of them. Believe me, 5 people inside mean crowd. But the interior lighting is fantastic. Once we buy some house here, I plan to install sth like that in the restroom. It is going to be metaphysical experience :-))).
Widok na łuk podczas przeprawy przez Mississippi. Sam łuk jest widoczny dużo wcześniej. Postawili go dla upamiętnienia pierszych pionierów. / View of the Arch from the bridge over Mississippi. We saw it way earlier on our way. It was built as a memorial of the early pioneers.
W skład memoriału wchodzą min. sam łuk i muzeum, które się pod nim znajduje. / The Memorial consists of the arch and museum located under, among others.
Swoją drogą nie ma to jak skojarzenia. Mnie się expansion skojarzyło z rozpychaniem ramion łuku przy budowie, a chodziło oczywiście o ekspancję na zachód :-). / Oh, by the way, my mind plays tricks associating expressions. I initially thought the expansion is related to expanding the shoulders of the arch during construction, but of course it means expansion toward West :-).
Dolna stacja windy. Zwróćcie uwagę, że wagoniki jadąc do góry poruszają się w lewą stronę. / Lower elevator stop. Bear in mind, that cabins moving up are directed to the left.
Ciotka Stefa (ta-daaaa-m: ciotka Stefa to nowa ksywa Słonia :-) w wagoniku. Czyż kibel z takim oświetleniem nie będzie uroczy :-) ? / Aunt Stefa (new nickname of Słoń :-) inside the cabin. Don't you think the restroom with such lighting might be cute :-) ?
Górny pokład. Trochę mało miejsca, podłoga wygięta i ściany trochę krzywe :-). / Upper deck. Limited space, bended floor and slanting walls :-).
Widok w dół. Szkoda, że jak go projektowali pod koniec lat czterdziestych to nie znali bungee i base jumpingu... / Looking down. Pity they did not know bungee and base jumping when they designed the arch in late forties.
Górna stacja windy. Jak widać, wagoniki jadąc z doły skręcają tym razem w prawo, więc po drodze musiały zmienić kierunek! Upper elevator stop. As you see, the cabins moving up are directed to the right this time. They must have changed a direction on the way up!
A tu widok na wagonik. Jest okrągły bo porusza się po łuku, jak na diabelskim kole. / Here is a view of the cabin. It is round, as it moves on arch, something like in a big wheel.
W podziemiach łuku znajduje się jeszcze Muzeum Ekspansji na Zachód. Wśród wypchanych mustangów i bizonów znalazłem podobno autentyczne indiańskie tipi. / Under the Arch there is the Museum of Westward Expansion. Among all the stuffed mustangs and bisons I found this authentic tipi.
Tutaj widać ogrom łuku. / Here you can see how big the arch is.
Centrum St. Louis jest jak widać zdominowane przez łuk. / St. Louis Downtown is inevitably affected by the Arch.
A tutaj taki interesujący budynek: niby są okna, a jednak nie wszedzie :-). / I found this interesting building: you can see windows, but they are not always real :-).
Na koniec dwa zdjęcia łuku w całości. / Finally, two pics of the whole arch.
I kilka wariacji na temat łuku. / And few free shots of the arch.
W następnym odcinku: droga nadal prowadzi na zachód. / In the next episode: we still drive West.
ja mam pytanie odnosnie tego chicago
czy ty wiesz moze czy mozna gdzies w stanach kupic polskie piwo na przyklad wysylkowo?
wysyłkowo to nie widziałem.... ale bo i nie szukałem. Ale, ale!!!! U nas w Wholefood jest Żywiec!!! Letko przeterminowany, ale łyknąć można :-). U Was nie ma?
a mozesz mi podac adres tego waszego whole foods? to ja sie zapytam. zamawiaja mi kielbase to moze i piwo zamowia...twoj sklep podam jako przyklad
u nas za to jest zubrowka
Wholefoods ma Żubrówkę? U nas wogóle nie mają wysokich procentów.
A sklep jest na 1700 Duke Street w Alexandrii, VA.
nie whole foods, ale jest w hjuston
sklep nazywa sie spec's i maja wszystko
dzieki
Prześlij komentarz
<< Powrót / Close