wtorek, października 28, 2008

Więcej zdjęć z Big Island / More pics from Big Island

Dodałem resztę zdjęć. Zostało tylko Maui, może w weekend...

Zagalopowałem się :D. Będzie jeszcze trochę zdjęć z Big Island...
---
I uploaded the remaining pics. One more island Maui to go, maybe over the weekend...

I was not right :D . There are more pics from Big Island to post...
A Anonymous Anonimowy na to:

super sa te zdjecia. a te paprocie przypominaja mi nowa zelandie. czekam wiec na zdjecia z raju czyli z maui.

10/28/2008 9:15 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

Yngwie Malmsteen live (też na żywca :-)

Krótko: sztuka zajeżdżenia gitary krótką formą barokową. Dla mnie trochę przesada. 90% czasu wypełnione solówkami gitarowymi, z przerwami na podnoszenie gitary w górę, obracanie jej na pasku a w końcowej fazie pourywanie strun i rzucenie gitarą o scenę. Może 20 lat temu to robiło wrażenie, teraz to raczej żałosne.

Yngwie się trochę "zużył". Zatrzymał się jakieś 20 lat temu. Klub gdzie odbywał się koncert (Jaxx) był raczej mały i raczej pełny nie był, publika przyszła bardziej popatrzeć na technikę niż posłuchać samej muzyki, no a całość aż tchnęła starocią: wygląd a'la Europe, wokal a'la Manowar, muzycznie a'la wczesne Iron Maiden. Szkoda.

---

Short description: the art of guitar shredding with a short baroque form. In my opinion a bit of exaggeration: 90% of time guitar solos, with the short breaks to rise the guitar, slide it around on a strap, and finally to tear apart strings and smack the guitar against the stage. Maybe 20 years ago it was impressing, but this time I found it rather pathetic.

Yngwie got old and stuck in the past. About 20 years back. The concert was in the small club (Jaxx) and it was not full, the audience came to see the technique more than to listen to the music, and the whole concert left the impression of the past: with a look like Europe, vocal like Manowar and music like early Iron Maiden. Pity.

piątek, października 24, 2008

Joe Satriani live (czyli na żywca)

Nie ma co pisać. Wyrwało z butów i koniec. W zasadzie mam z głowy muzę na żywo. Znaczy mogę iść na jakiś koncert, ale żadna to będzie radość po wczorajszym wieczorze.

I nawet to, że kapela rozgrzewające była tragiczna, publika zachowywała się skandalicznie, Joe grał oklepane kawałki, a my do tej pory próbujemy odzyskać słuch, bo siedzieliśmy przed głośnikiem nie zmienia faktu, że kawałek zamykający koncert (Summer Song) mógłby trwać bez końca...

---

Nothing to write about. Mind blowing experience. I am more less done with live music. I mean, I can go to any concert, but it will be no fun comparing to last night.

Even all the disturbing factors, like crappy support, tragic audience, Joe's playing most popular songs and the fact that we still recover from being half deaf after sitting in front of the speakers cannot change that feeling that the last song (Summer Song) should be played endlessly...
A Anonymous Anonimowy na to:

a co u was poza koncertem?

10/24/2008 1:47 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

marazm życia codziennego :D
kończymy porządki w domu po powodzi i wykłócanie się z burakiem kontraktorem o rzeczy których nie zrobili. Może w przyszłym tygodniu zamkniemy rozdział pt. powódź.
a potem zaczynamy kolejny rozdział pt. profilaktyka dnia codziennego w zwalczaniu termitów.
wyjazdów żadnych na razie w planach nie ma. znaczy pojechałoby się to Kanady na narty, ale ten tego wszystko zależy od bobka-nierobka.

10/24/2008 5:11 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

A na Satranim to chyba byłeś też w zeszłym roku?

10/25/2008 2:46 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

W zeszłym roku? Na koncercie Satch'a? Chyba nie ja.

10/28/2008 3:13 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close

wtorek, października 14, 2008

Kornaś na bani gra jak Satriani :-)

Tiaaa, reminescencje z młodości :-). Kornasia na bani już słyszałem, teraz trzeba posłuchać Satriani'ego. Póki jest okazja i będzie "wiosłował" w okolicy. A tydzień później Yngwie, ten od Malmy :-P . Znaczy październik zapowiada się koncertowo. Pozostaje pytanie czy iść na "zmięte liczko" w styczniu... Niby to klassiker jak Teresa Orlovsky, ale dziadki już stare jak świat i boję się, że przysnę...
A Anonymous Anonimowy na to:

Witam sasiada! Jak juz sasiada odkrylam (Ania z Chicago doniosla), to sasiad zniknal na dlugo. No to sie serdecznie ciesze, z tego nowego wpisu. Koncertowo bedzie, rzeczywiscie. Ciekawe co z tego bedzie grane w lokalnym Birchmere?!
Pozdrawiam. :)

10/22/2008 9:42 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

witamy rodaków z okolicy i zapraszamy do podesłania nam emaila to się zgadamy na jakieś spotkanie. może uda mi się przekonać Stefę, że bliźniaki to nie koniec świata :D .

10/22/2008 1:21 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

Pisze! :) Pozdrawiam zza miedzy! :) Ciekawa jestem z ktorej tylko strony tej miedzy mieszkacie! My jestesmy przy Telegraph Rd/Franconia RD.
Blizniaki to nie koniec swiata! Ale trudniejszy i ciezszy swiat! :) (nie chodzi mi tylko o nabyty ciezar ciala po ciazy :). Radosniejszy tez! No to kiedy sie spotkamy?
kroke01 at yahoo

10/29/2008 11:51 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close