środa, lutego 23, 2005

XM-3 nie wystartowal

Start odwolany. Ale lipa. Grzalem do domu patrzac na zegarek, zeby zdarzyc na relacje na zywo, jeszcze na dodatek na kole dojazdowym, bo w miedzyczasie zdarzylem zlapac "gume", wiec nie moglem jechac szybciej niz 50 mil na godzine zgodnie z naklejka na feldze, a tu babka mowi, na siedem minut przed odpaleniem, ze start odwolany i ze dziekujemy za ogladanie i ze mamy nadzieje ze sie podobalo :-). Jak diabli mi sie podobalo :-).

Start przelozony na piatek :-).

wtorek, lutego 22, 2005

XM-3

Wyznaczyli datę: 22 luty, godzina 07:52 pm PST, czyli 23 luty, godzina 3:52 GMT. U mnie powinna być prawie jedenasta wieczór, a w Polsce przed piątą nad ranem jeśli dobrze kalkuluję.

poniedziałek, lutego 21, 2005

Wyrzucają z roboty za bloga...

...co niektórych. Niejaka Ellen Simonetti znana też szerzej jako Queen of Sky wyleciała (stewardesie chyba wyloty nieobce:-) z roboty za zamieszczenie na swoim blogu "niepoprawnych" zdjęć w mundurze swoich linii lotniczych :-). Żeby te zdjęcia chociaż naprawdę "niepoprawne" były...

Teraz czytam na interii, że z googla kogoś wyrzucili za niepochlebne opinie :-). Może to nowa akcja reklamowa Googla i jego blogger'a :-).

Satelita XM-3

W najblizszych dniach nastapi odpalenie rakiety, ktora wyniesie na orbite okoloziemska satelite XM-3 - trzeciego z kolei satelite transmitujacego sygnal radia XM Satellite Radio. Dla wszystkich zbokow naukowych i ciekawskich link do stronki, gdzie mozna bedzie na zywo, przez web-cama, zobaczyc odpalenie. Tam tez jest qpa zdjec z przygotowan i aktualny status misji - na razie czekaja, az sie morze uspokoi :-). Smaczq temu wszystkiemu dodaje fakt, ze srednia sqtecznosc odpalen to 90%, czyli jest az 10% szansy na zobaczenie wielkiego BUM!

Jak ogladalem zdjecia, to tez chcialbym miec taka prace: koszule hawajskie, rejs po Pacyfiku, mecz kosza i jeszcze mozna zobaczyc start rakiety z bliska.

czwartek, lutego 10, 2005

Mecz koszykówki

We wtorek dostałem dwa bilety na mecz kosza od mojego menadżera. Miał iść z żoną, ale koniec końców nie wyrobili się. Co prawda nie był to mecz ligii NBA, tylko jakieś akademickie rozgrywki pomiędzy dwoma lokalnymi drużynami, ale i tak meczyk na całkiem niezłym poziomie. No i przede wszystkim nikt nie biegał wymachując baseballowym kijem, a gumowe qle nie świstały nad głową. Chociaż towarzystwo było nieźle przypalone.

Pojechaliśmy razem z Antoniem. On kibicował drużynie z Maryland, bo pracuje w Baltimore, ja kibicowałem kolesiom z Virginii. Siedzieliśmy w sektorze MD. I wszystkie okoliczne dziadki i babcie, którzy przyszli pokibicować swojej drużynie łypali na mnie podejrzliwie, kiedy od czasu do czasu coś tam wrzasnąłem głośniej. Nie mówiąc o tym, jak złorzeczyli sędziemu podczas jakichś spornych sytuacji. Oczywiście wszyscy poprzebierani w barwy Terrapins Maryland, w bluzach z wielkimi napisami itd. Przypaleńcy :-).

Wszystko się działo w nowej hali na terenie kampusu uniwerku Maryland. Jakimś cudem udało się upchać tysiące samochodów na okolicznych parkingach. Już sobie wyobrażam, co by się działo, gdyby to było np. na AGH-u. No i policja jak zwykle wykazała się rewelacyjną organizacją ewakuacji tych tysięcy samochodów po meczu. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie.

Zadziwiające, że w obcym kraju widziałem już na żywo dwa mecze. U nas się nie porwałem na takie wyczyny. Zresztą ostatnio widziałem nawet Superbowl - co prawda w telewizji, ale zgodnie z tradycją amerykańską w silnie męskim gronie - zostałem zaproszony przez drugiego menadżera. Superbowl czyli final football'u amerykańskiego to wielkie komercyjne wydarzenie. W zeszłym roq Janet Jackson pokazała nawet z tej okazji pierś :-), co wywołało nie lada skandal. W tym roq dla świętego spokoju dali w przerwie występy dziadka McCartney'a. Tą przesadną komercję zauważyli nawet autochtoni. Zresztą większość ogląda Superbowl głównie dla reklam, bo to podobno moment kiedy puszczają dużo nowych i zabawnych reklam. Potwierdzam - setnie się ubawiłem z kilku z nich.

Widok na cala hale. Nam przypadlo siedzenie pod samym sufitem :-).

Wujek w przerwie, na zwiedzaniu hali ("cholerni turysci").

Jedna z akcji. Kosz.

Tez niezla akcyjka, oczywicie byl kosz.

Cheerleaders :-)

Jak widac Virginia Tech przegrala z Terrapins Maryland...

Whitetail, PA

W ostatnią sobotę miałem pierwszy wolny dzień od Sylwestra. Cały jeden dzień. Postanowiłem wykorzystać go do maxa i porwałem się na wypad na deseczkę. Dwie godziny drogi z D.C. w Pennsylvanii znalazłem małą stację narciarską Whitetail. Trzy wyciągi, po trzy stoki przy każdym wyciągu. Bardzo przyzwoicie. Wysokościowo Wierchomla, albo Zawoja. Tyle, że większa przepustowość wyciągów, szersze stoki i można było w miarę bezkolizyjnie pojeździć. Na wszelki wypadek skombinowałem też szyszak na głowę. No i oczywiście nie byłym sobą, gdybym się nie wypuścił do parq snowboardowego i nie zaliczył dwóch solidnych gleb o ziemie, aż dudniło.

Trochę kicha, że człowiek ma tak mało czasu, bo jak rozmawiałem na wyciągu z ludzikami, to co niektórzy od 15 lat deskę na nogach mieli. No i to co na niej wyprawiali, to odjazd. Albo dzieciaczki po 12 lat. No ale taki ma dwa razy krótszy dystans do gleby, zdrowy kręgosłup, mięśnie w lepszej kondycji i zero strachu. Więc co tu się dziwić, że szaleją na stoq.

Jak widać śnieg już tylko na stoq, wszędzie dookoła pustki. To minus okolicy. W rezultacie ceny też trochę wyśrubowane. Nie ma to jak Vermont na północ od NYC - tam podobno warunki porównywalne do zachodniego wybrzeża. Oczywiście nie wysokościowo, bo to nie do pobicia, ale śniegu dużo i o wiele więcej górek. I jest w czym wybierać.

Ale i tak było qpę radości. Mięśnie po całym dniu odmówiły posłuszeństwa. Następnym razem wybiorę się na popołudniową zmianę. Taniej i lepsze warunki - mniej ludzi i lepszy śnieg, bo temperatura niższa. Ja miałem w ciągu dnia trochę mokrego bagienka, bo temperatura była dobrze powyżej zera. Nie wiem czy to widać na zdjęciach, ale co niektórzy jeździli w samych podkoszulkach.

Rossignol Step-In-System. Fajna sprawa, odpada sadzanie czterech liter na sniegu, zeby zapiac deske. Cyk i w dol. Przy okazji przelaczanie goofy-regular dziecinnie proste i nie trzeba nawet srubokreta - idealne rozwiazanie dla wypozyczalni.

Widok z samej gory na trase sredniozaawansowana. Jak widac dookola juz sniegu niet. Klawo, bo w sumie malo ludzi bylo na tej trasie.

Widok z dolu na park snowboardowy, czyli skocznie, rampy itd. Porwalem sie raz na przejazd tedy. Pozalowalem decycji po drugim przywalenie betami o ziemie, tak ze flaki mi sie zaczely przewracac.

Na wyciagu.

Wujek w nocniq na glowie :-)

Zachod slonca w Pennsylwanii.

Rzut oka w dol z polowy trasy.

A tak to wyglada z dolu w nocy.

Z wizytą w XM

Udało mi się "przeszmuglować" aparat na zwiedzanie rozgłośni. Wiele zdjęć nie napstrykałem, bo też niewiele nam pokazali. Kilka studi i tyle. Ja miałem szczęście wcześniej zobaczyć zaplecze, czyli olbrzymią salę z serwerami do różnych zadań - kodowanie sygnału, streaming (szkoda, że odpłatny), kodowanie chipów, biblioteka.

Obiecali nam jeszcze jakiś koncert, ale nie wiadomo kiedy będziemy mieć chwilę, żeby iść. Nie mówiąc o tym, kiedy ktoś sensowy będzie grał, bo jak słucham tego radia, to grają muzę kompletnie nieznaną w Europie. Zresztą nie ma to jak Radiostacja w necie. Ostatnio w nocy puszczają takie kawałki, że można paść ze śmiechu jak się słucha tego polskiego hip-hopu. DJ Fauda rządzi!!!

Pulpit sterujacy - wszystkie 120+ kanalow na tapecie. Jak cos zdechnie, to mozna przelaczyc jakis inny kanal na moment, albo jakas reklamke puscic.

Korytarz z salka obslugi w tle.

Studia nagraniowe z zewnatrz. Dla gosci stojaczki z sluchawkami do odsluchu tego co sie dzieje w srodq.

Studio (Lata 80-te). Cala muze graja komputery. Trzy CD-ki sa tylko jako pomoc, jak komputery padna. Oczywiscie takich studi jest tutaj kilkadziesiat i z kazdego z nich moznagrac dowolna muze - wszystko jest polaczone z cyfrowa biblioteka. Jedna osoba do obslugi i loozik.

Kameralna salka koncertowa

Słoń podbija D.C.

Czyli jak to Słoń wypuścił się na zwiedzanie okolic bez Mroofki. Jak widać Słoniowi udało się zobaczyć znacznie więcej miejsc niż mnie. Ale to są sqtki siedzenia w pracy w weekend.

Mikro chinska dzielnica w DC.

środa, lutego 09, 2005


Maly bialy domek.

Washington Monument we mgle.

Kapitol

Jak przyjezdzam po polnocy, to juz nie ma gdzie parkowac.

Nowy adres Slonia i Mroofki.

Przeciez mowilem, ze ja byc mencizna prasujaca :-).

Sylwek na Times Square

Generalnie impreza ostro przereklamowana. Przy tej ilości luda, który wali z dalszych i bliższych okolic ciężko się dopchać na słynny Times Square. Już nie mówię o zobaczeniu tej sławnej qlki. I confetti.

Nam się udało o tyle, że było w miarę ciepło (brak śniegu i wiatru), ale ponieważ cały wypad był na wariackich papierach, to na Manhattan dotarliśmy koło 23-ciej, a o tej porze to już kompletnie nie było jak się dopchać. Dlatego staliśmy w burakach i niewiele było widać. Gdyby ktoś planował Sylwka na Times Square to polecam pojawić się odpowiednio wcześniej.

Dzięki uprzejmości Ghana, który też był na Times Square można zobaczyć jak to wygląda.

My postanowiliśmy się dopchać do Times Square po całej imprezie. Niestety nie dane nam było, bo nowojorska policja za punkt honoru przyjeła sobie rozpędzić zbiegowisko tak szybko jak tylko się da i po prostu zamknęła plac. Przypuszczam, że do momentu, kiedy zawiedziona gawiedź się nie rozeszła. Oczywiście większość nowojorczyków pognało zaraz po północy do swoim ulubionych klubów. Jak wracaliśmy to udało nam się zobaczyć ostro nawalone laski siedzące na krawężnikach.

W każdym razie mogę powiedzieć: byłem, widziałem, nie warto :-). Szczerze mówiąc poprzedni Sylwek na desce w Wierchomli był ciekawszy.

Dziki tlum, ktory sie nie dopchal na impreze.

Czyszczenie pobojowiska z ludzi.

Slon z Mroofkiem.

Qlka.

No i mamy 2005.

Bum!

Dziki tlum.