czwartek, lutego 10, 2005

Whitetail, PA

W ostatnią sobotę miałem pierwszy wolny dzień od Sylwestra. Cały jeden dzień. Postanowiłem wykorzystać go do maxa i porwałem się na wypad na deseczkę. Dwie godziny drogi z D.C. w Pennsylvanii znalazłem małą stację narciarską Whitetail. Trzy wyciągi, po trzy stoki przy każdym wyciągu. Bardzo przyzwoicie. Wysokościowo Wierchomla, albo Zawoja. Tyle, że większa przepustowość wyciągów, szersze stoki i można było w miarę bezkolizyjnie pojeździć. Na wszelki wypadek skombinowałem też szyszak na głowę. No i oczywiście nie byłym sobą, gdybym się nie wypuścił do parq snowboardowego i nie zaliczył dwóch solidnych gleb o ziemie, aż dudniło.

Trochę kicha, że człowiek ma tak mało czasu, bo jak rozmawiałem na wyciągu z ludzikami, to co niektórzy od 15 lat deskę na nogach mieli. No i to co na niej wyprawiali, to odjazd. Albo dzieciaczki po 12 lat. No ale taki ma dwa razy krótszy dystans do gleby, zdrowy kręgosłup, mięśnie w lepszej kondycji i zero strachu. Więc co tu się dziwić, że szaleją na stoq.

Jak widać śnieg już tylko na stoq, wszędzie dookoła pustki. To minus okolicy. W rezultacie ceny też trochę wyśrubowane. Nie ma to jak Vermont na północ od NYC - tam podobno warunki porównywalne do zachodniego wybrzeża. Oczywiście nie wysokościowo, bo to nie do pobicia, ale śniegu dużo i o wiele więcej górek. I jest w czym wybierać.

Ale i tak było qpę radości. Mięśnie po całym dniu odmówiły posłuszeństwa. Następnym razem wybiorę się na popołudniową zmianę. Taniej i lepsze warunki - mniej ludzi i lepszy śnieg, bo temperatura niższa. Ja miałem w ciągu dnia trochę mokrego bagienka, bo temperatura była dobrze powyżej zera. Nie wiem czy to widać na zdjęciach, ale co niektórzy jeździli w samych podkoszulkach.