środa, lutego 09, 2005

Sylwek na Times Square

Generalnie impreza ostro przereklamowana. Przy tej ilości luda, który wali z dalszych i bliższych okolic ciężko się dopchać na słynny Times Square. Już nie mówię o zobaczeniu tej sławnej qlki. I confetti.

Nam się udało o tyle, że było w miarę ciepło (brak śniegu i wiatru), ale ponieważ cały wypad był na wariackich papierach, to na Manhattan dotarliśmy koło 23-ciej, a o tej porze to już kompletnie nie było jak się dopchać. Dlatego staliśmy w burakach i niewiele było widać. Gdyby ktoś planował Sylwka na Times Square to polecam pojawić się odpowiednio wcześniej.

Dzięki uprzejmości Ghana, który też był na Times Square można zobaczyć jak to wygląda.

My postanowiliśmy się dopchać do Times Square po całej imprezie. Niestety nie dane nam było, bo nowojorska policja za punkt honoru przyjeła sobie rozpędzić zbiegowisko tak szybko jak tylko się da i po prostu zamknęła plac. Przypuszczam, że do momentu, kiedy zawiedziona gawiedź się nie rozeszła. Oczywiście większość nowojorczyków pognało zaraz po północy do swoim ulubionych klubów. Jak wracaliśmy to udało nam się zobaczyć ostro nawalone laski siedzące na krawężnikach.

W każdym razie mogę powiedzieć: byłem, widziałem, nie warto :-). Szczerze mówiąc poprzedni Sylwek na desce w Wierchomli był ciekawszy.