czwartek, października 25, 2007

Dzwonek

Dostaliśmy dzisiaj strzała w dupę. I to tak dosyć solidnie: w bagażniku mamy harmonijkę zamiast podłogi. Żadnych obrażeń na razie nie stwierdziliśmy, chociaż bierzemy pod uwagę odwiedzenie jakiegoś szpitala wieczorem, albo jutro rano. Nie ma to jak jakiś krwiak, albo wstrząs mózgu...

Zatrzymaliśmy się zaraz za skrzyżowaniem, które znajduje się na górce, bo był niespodziewany korek. Dwa samochody jadące za nami niestety tego nie zauważyły i nie zdążyły się zatrzymać. Jak huknęło to ino raz. Po pierszym strzale na szczęście mogłem puścić hamulec i skutków uderzenia trzeciego samochodu w samochód za nami już nie odczuliśmy. Trzeba przyznać, że ten trzeci to walnął jeszcze mocniej. A ponieważ w ostatniej chwili próbował zjechać na przeciwległy pas (kretyn, miał szczęście, że nic nie jechało z przeciwka) to oberwał wyjątkowo paskudnie. W każdym razie skutecznie zablokowaliśmy i tak wąską drogę.

Na pobocze nie szło zjechać (bo go nie było), ale niedalego, przy jakimś domostwie, była zatoczka, więc zjechałem tam i czekaliśmy na policję. Oba pozostałe samochody były unieruchomione: ten drugi nie mógł zapalić, a ten trzeci mógł zapalić, ale nie mógł się ruszyć, bo miał zablokowane koło. Policja przyjechała, zepchnęła tego trzeciego do rowu (swoją drogą rewelacja...), a temu drugiemu kazali stoczyć się tam gdzie ja stałem. Sami zresztą też zaparkowali w tej samej zatoczce i zaczęli spisywać protokół.

Nie minęło 10 minut jak z chaty obok wyleciał jakiś frustrat z dzieckiem na ręku wydzierając się na policjanta, że to jego teren prywatny, że to jego miejsce do parkowania i wogóle pretensje jakby niewiadomo co się działo. Policjant się wściekł, że koleś na niego wrzeszczy i przeszkadza w wykonywaniu obowiązków, kazał mu zaprowadzić dziecko do domu i wrócić, żeby sprawę wyjaśnić. W między czasie przyjechał drugi radiowóz. Właściciel domu przyleciał chwilę później z jeszcze większym ryjem. Muszę przyznać, że w tym kraju trzeba mieć nasrane do głowy, żeby się wydzierać na policjanta. Chłopaki się nie patyczkowali, tylko skuli kolesia i zapakowali do radiowozu, po czym wrócili do porządkowania drogi. Przyjechały dwie ciężarówki do transportu wraków i po kwadransie droga znów była przejezdna. Na koniec chłopaki wypuściły krzykacza, żeby wracał do domu zająć się dzieckiem.

Obaj kierowcy dostali mandaty, od których mogą się odwołać w sądzie. Możemy być więc wezwani w charakterze świadka. Mało prawdopodobne jednak, żeby się odwoływali, bo wina była ewidentna. Właściciel posesji też dostał wezwanie do sądu - za utrudnianie wykonywania obowiązków. Ciekaw jestem co z tego wyjdzie, bo o takich sprawach jeszcze nie słyszałem. Koleś mówił, że często mu się zdarza, że ludzie po wypadkach kończą na jego podjeździe. Inna sprawa, że ani nie ogrodzone (w przeciwieństwie do reszty posesji), ani tabliczki "teren prywatny" i naprawdę można pomyśleć, że można się tam zatrzymać. W sumie nie rozumiem, czemu koleś taką tragedię z tego zrobił.
A Anonymous Anonimowy na to:

O matko. Nieciekawa historia. Moze jednak jedzcie na jakiegos rentgena, zeby miec pewnosc, ze nic sie nie stalo?
A ten koles to rzeczywiscie niespelna rozumu, zeby sie na gline drzec. Nie dziwi mnie, ze go od razu skuli.

10/25/2007 3:00 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

A Wasz samochod, jak rozumiem, jezdzi mimo harmonijki?

10/25/2007 3:02 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

z tyłu nie ma wielu rzeczy, które mogły by być uszkodzone. najgorsze jest to, że dostaliśmy strzała powyżej tej części, które miała zamortyzować uderzenie i bagażnik się zwinął do środka.

10/25/2007 4:39 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

mojego meza stuknal jeden facio ponad rok temu. sprawa ciagnela sie do zeszlego miesiaca. ubezpieczenie, zwrot kosztow za zderzak, zwrot kosztow za durne przeswietlenie i podpisywanie jakis durnych papierkow. najciekawsze, ze to wszystko rozkrecilo to ubezpieczenie zdrowotne. my dostalismy zwrot za zderzak i wlasciwie uwazalismy sprawe za zamknieta. a tu okazalo sie, ze przez rok bedziemy sie jeszcze wyklocac. wspolczuje.
ps- chetnie bym zobaczyla jak tego faceta zepchneli do tego rowu.

10/25/2007 7:21 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

Na świadków mogą Was wezwać tak czy inaczej, jeżeli w wypadku byli poszkodowani na zdrowiu (a sądząc z opisu, mogą się tacy pojawić).

Miałem taki przypadek: policja dała mi mandat, powiedzieli że mogę go po prostu zapłacić pocztą, ale po paru dniach przyszedł list z wezwaniem do sądu. Jak zadzwoniłem, to powiedzieli, że to dlatego, że druga strona okazała się być poszkodowana na zdrowiu (co było kompletną bzdurą -- trafiłem na oszustów -- ale to już osobna historia).

10/28/2007 2:49 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close