piątek, maja 01, 2009

Black Label Society

W rozgardyjaszu ostatnich zmian zapomniałem napisać, że byłem na koncercie Black Label Society. Trochę mi się przygłuchło po koncercie, ale warto było. Zakk wymiatał swoje melodyjno-depresyjne kawałki przeplatane gitarowymi solówkami. Na zakończenie - oczywiście (uwaga, ostra jatka) Stillborn... Dobre i to, na Hate your guts czy Farm Fiddlin nie miałem co liczyć. PS. Dla ludzi o słabych nerwach polecam wersje akustyczne.Due to the recent perturbations I completely forgot to mention about the Black Label Society concert. I was slightly deaf after, but it was well worth going. Zakk was rockin' his sad melodic songs with guitar solos. Last song - of course (beware, loud stuff) Stillborn... Not bad, I couldn't count on Hate your guts or Farm Fiddlin. PS. I recommend acoustic versions if you prefer less noise.