środa, października 25, 2006

Niech szlag trafi linie lotnicze / Damn air lines

W niedzielę leciałem z DC do Montgomery, AL z przesiadka w Atlancie, GA. Coś (zwane również ewidentym brakiem czasu) mnie podkusiło, żeby wziąć ostatni lot tego dnia. No i samolot z DC wyleciał z godzinnym opóźnieniem. Do tej pory zawsze następny samolot też był opóźniany, żeby pasażerowie się zdążyli przesiąść.

Wysiadłem, patrze na zegarek, 20 minut do odlotu, luzik. Niestety, okazało się, że lotnisko w Atlancie jest tak rozległe, że spóźniłem się jakieś 2 minuty (a biegłem). Wtedy wnerwiłem się po raz pierwszy: co oni do krzywej nędzy nie wiedzą, że pasażer leci innym samolotem (te same linie lotnicze), który się spóźnił godzinę i nie mogą poczekać 5 minut? Korona z głowy spadnie jaśnie państwu? Wycedziłem coś babinie przez zęby i poszedłem do obsługi klienta.

Tam pierwsza napotkana kobiecina mi powiedziała, że następny samolot o 9 rano. No kij, sam wziałem ostatni. Pytam się jej w takim razie gdzie mam przenocować, bo to przecież z winy opóźnionego lotu nie złapałem następnego połączenia. A ona do mnie, żebym sobie stanął w kilometrowej kolejce, bo takich jak ja jest więcej. A bodaj by was diabli wzięli. Stoję. Pół godziny. "Następny!". Dobrze, że nie "Czego?!". Wytłumaczyłem, że mi samolot uciekł, bo drugi był spóźniony, i pytam czy dostanę jakiś hotel na koszt linii lotniczych. Kobieta pogrzebała w komputerze i oświadczyła, że spóźnienie było z powody dyżurnego ruchu, i że mogę dostać co najwyżej qpon rabatowy na nocleg. Zagotowałem po raz drugi. A co mnie to obchodzi, że na lotnisku jest burdel i nie umiecie sobie samolotów poustawiać jak trzeba?

Wziąłem qpon i poszedłem szukać bagażu. Zgodnie z tym co kiedyś mi powiedziano: bagaż musi lecieć ze mną w samolocie. Skoro ja nie poleciałem, bagaż też nie. Zresztą nie było cudów, żeby go zdążyli przeładować do drugiego samolotu. Oczywiście na taśmach go nie znalazłem. Więc znowu to drugiej kolejki. Stoję. Pół godziny. "Następny!". Co za trzoda (nie obrażając trzody). Po raz kolejny tłumaczę w czym rzecz i mówię, że chcę mój bagaż, bo jadę do hotelu i mam zamiar się umyć jak człowiek. A kobieta do mnie, że bagaż w sortowni, a tam nikt nie odbiera telefonu. Tutaj para poleciała mi uszami, ale ponieważ wcześniej już słyszałem kilka razy głośno wypowiadane słowa na F przez uprzednio równie należycie obsłużonych pasażerów, więc dałem sobie looz. Na szczęście w plecaku pomiędzy laptopem a zszywaczem bojowym (do ochrony przed terrorystami) przezornie wrzuciłem komplet zapasowych majtasów, skarpet i podkoszulek. A w hotelach zwykle dają jakieś przybory toaletowe.

No dobra, teraz do hotelu. Czym? Busikiem. Poszedłem na przystanek. Dookoła piździ jak w kieleckim, temperatura tak z 5C. Pogoda też zgłupiała do reszty. Stoję. Pół godziny. Busików w cholere, tylko jak zwykle nie te co trzeba. W końcu podjeżdża jakiś koleś i po usłyszeniu nazwy hotelu mówi, że tamten już pełny i żeby wsiadać. W busiku same ofiary spóźnionych samolotów tej samej linii lotniczej.

W poniedziałek rano wstałem i pojechałem na lotnisko łapać następny samolot. Po przekroczeniu progu hali lotniska - załamka. Luda taka masa, że na Manhattanie w szczycie tyle nie ma. Na szczęście w miarę szybko idzie. Stoję. Pół godziny. W końcu przechodzę przez bramki i gnam na drugi koniec lotniska do mojego terminala, licząc że jeszcze jakąś kawę zdążę złapać. Wpadam na właściwy terminal i węszę zapachu kawy. Jest, widzę znak Starbucks. Podchodzę, a tu jak w tej piosence: "Poproszę kawę. No nie ma kawy. Jak to qfa nie ma kawy?" Na szczęście mieli jakąś butelkowaną, więc złapałem jeszcze jakieś ciastko (swoją drogą słodkie jak psikuta, czy oni cukier tutaj chemicznie dosładzają?) i gnam do mojej bramy. A tutaj kobieta do mnie, że była zmiana i ten lot na drugim końcu terminala. Niedługo osiągnę mistrzostwo w biegu z plecakiem na samolot...

Na koniec okazało się, że na miejscu mój bagaż nie wyjechał na taśmie. Ale nie dane mi było opuścić lotnisko bez niego, bo się znalazł. Czyżby przyleciał innym samolotem?...
---
On Sunday I was flying from DC to Montgomery, AL with through Atlanta, GA. Something (called notorious lack of time) told me to book the last flight that day. And the plane was delayed 1 hour before it took off. So far, they were always waiting for the connecting flight, so that passengers had an opportunity to catch next flights.

I left the plance, checked time and I still had 20 minutes, so I was easy. Unfortunately, Atlanta airport is so big that I was 2 minutes late (even though I was running) - the plane was gone. I pissed off for the first time that night. Did not they know that some passengers came on a plane (same airlines), that was delayed one hour? Could not they wait 5 minutes? Would it be really a problem? I swore silently and went to the customer service.

First lady I met there told me that my next plane is at 9am next day. Well, nothing new, I booked the last flight. So I asked her about the lodging for the night, because it was the airlines fault. She showed me a long queue and told to wait there. Damn it. I was waiting half an hour. "Next!". Well, still better then "What?!". I explained my situation and asked for the hight on the house. She checked something and said it was the traffic controller's fault and all they can do is to give me a discount voucher for a hotel. What the hell, was is my fault that you have a mess and the flights were all messed up?

So I took the voucher and went to get my luggage. According to what I have heard the luggage has to fly on the same plane. So if I did not, it did not either. Besides, they had not enough time to move it between planes. Obviously, I did not find it on the luggage claim area. So I spent another half an hour in the queue. "Next!". Southern courtesy. So I explained my situation again and told them I wanted my luggage as I am going to the hotel and I want to shower like other civilized people. But all I was told was that my luggage is in the sorting facility and noone picked up a phone there. The steam gave off through my ears, but I gave up as I had previously heard other disappointed passengers using the F words. Fortunately I packed some underwear between the laptop and lethal stapler (a counterterrorist weapon) and they usually supply some tooth brush and tooth paste in the hotels.

So to the hotel. How? By shuttle. I went to the shuttle stop. It was windy as hell and 40F cold. The weather went nuts. I spent another half an hour waiting there. There was a lot of shuttles leaving, but none was going my direction. Eventually, one of drivers told us our hotel is full and took us to another hotel. The shuttle was full of victims of delayed connecting flights.

Monday morning I woke up and went to the airport to catch my plane. Once I entered the main terminal I was devastated. There was more people there then in Manhattan during rush hour. Fortunately the pace was fast. I spent another half an hour waiting there. Eventually, I went through the security and started running to my terminal, praying to get some coffee on the way. Once I got there I felt lucky: Starbucks sign. I got there but it was a in the song: "Can I get coffe? We have no coffee. How the F you have no coffee?". Fortunately they bottled coffee, so I grabbed one along with the cookie (sweet as crap, do they chemically make the sugar sweeter here?) and started running to the gate. And there some lady told me the boarding gate was changed and it is on the oppoiste side of the terminal. Soon I will a champion of running with the backpack to catch the plane...

At the end of my trip my luggage was not in the luggage claim area. But this time I did not leave the airport without it, as they found it somewhere. Was it sent with another plane?...
A Anonymous Anonimowy na to:

wspolczuje. w mojej porzedniej pracy tez musialam latac dosc sporo. najpierw sie cieszylam. lotnisko, laptopy, punkty, pierwsza klasa- potem mnie zaczelo trafiac. spoznienia, cholota, non stop na kawie, i to pakowanie ktore wlasciwie trwalo bez przerwy...

10/25/2006 7:47 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

Wspolczuje Ci klopotu. Jak do tej pory nic podobnego mi sie nie trafilo, wiec pewnie mnie to czeka w, mam nadzieje, dalekiej przyszlosci.

10/25/2006 4:05 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

a ze sie jeszcze zapytam
jakimi liniami leciales?

10/26/2006 11:11 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

Delta. Wracam dzisiaj, zobaczymy co pokażą.

Chwilowo radzę unikać też lotniska w Atlancie, bo robią jakieś straszne remonty i qrz i syf naokoło.

10/27/2006 11:33 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

a przylatujesz czasem do hjuston?

10/27/2006 1:20 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

na razie raczej nie. mogłem lecieć do Dallas, TX na szkolenie w tym roku, ale przez naszą podróż musiałem lecieć w innym terminie do Orlando, FL.

10/27/2006 3:54 PM  
A Blogger Diego Gutiérrez na to:

right they now do PayPal on both sides of the pond...
in Europe it s based in the UK, and is FSA-authorised...
good to know...

10/28/2006 1:47 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close