poniedziałek, października 25, 2004

Soczki

Dostalem zamowienie na wiadro soczewek kontakrowych, bo tansze niz u nas. No to wchodze na stronke, a tu tylko dwa rodzaje mozna wybrac: na prawe i na lewe oko. Wiec laps za telefon, krece numer i mowie, ze chcialem siemdziesiat siem pudelek takich to a takich, fafnascie innych i jeszcze cala litanie po jednym pudelku. A pani do mnie, ze chce recepte. No to ja galy! Recepte? Przeciez to nie Viagra, ani nie Nerwosol. Ale pani sie uparla, ze bez recepty nie bedzie. Trudno.

Kilka tygodni pozniej wyszlo mi bokiem jezdzenie bez okularow przeciwslonecznych codziennie rano i wieczor pod slonce. Poniewaz odstawilem soczki, a szkielka w moich patrzalkach przeciwslonecznych po ostatnim locie nurkowym nad kierownica roweru wygladaja jak krajobraz po zimowej orce na zamarznietym polu, postanowilem zamowic nowa pare szkielek od razu korekcyjna. No i znow uslyszalem po drugiej stronie sluchawki mila prosbe o recepte. Zesz tego bylo juz za wiele.

Nie wiem czy w Polsce trzeba miec recepte jak sie qpuje soczewki (na pewno nie przez internet, bo qpowalem), ani na szkla do okularow przeciwslonecznych (robi ktos takie wogole?), ale tutaj trzeba. Lobby okulistow trzyma sie niezle.

W kazdym razie umowilem sie na to badanie. Wszystko to samo, moze tylko troche wiecej sie pani okulistka nagadala, ale to tutaj normalne. Oczywiscie w nosie mialem cale badanie - chodzilo wylacznie o swistek. Dlatego nie przebieralem specjalnie w ofertach i pojechalem po kosztach wybierajac najtanszego okuliste w...
...sklepie z ciuchami oczywiscie :-).