czwartek, października 21, 2004

Brak Internetu

Ciekaw jestem jak to wyglada w Polsce - przeprowadzilem sie na druga strone ulicy (powod by prosty, nie chcialem mieszkac na pierwszym pietrze, czyli w suterenie). Postanowilem zatrzymac numer telefonu i DSL, czyli internet. Z telefonem nie bylo problemu, na drugi dzien zostal przylaczony (podobno, z innych powodow nie bylem tego w stanie zweryfikowac). A na internet musze czekac prawie 4 tygodnie. Jak mi jeszcze ktos kiedys powie, ze Stany sa zaawansowane technologicznie to nie uwierze. W kazdym razie znuff nie mam dostepu do sieci w domu. Zreszta gdybym wiedzial, ze bede mial takie przejscia, to wogole bym zrezygnowal i pomyslal o jakiejs telewizji kablowej z szerokopasmowym dostepem. Ech... porazka. Nigdy nie mialem tej przyjemnosci, ale moge sobie w takim razie wyobrazic jak dziala Blekitna Linia Telekompromitacji Polskiej... Niewyobrazalna dla mnie jest ilosc departamentow w takiej info-linii: sprzedaz, naprawa, przylaczenie, odlaczenie, internet, rachunek... Oszalec mozna. I za kazdym razem trzeba w kolko powtorzyc o co Ci chodzi. Albo pogadac z maszyna, ktora przedstawi Ci milion opcji, z ktorych zadna nie pasuje do Twojego problemu, po czym uslyszesz mily zenski glos "niestety nie zrozumialam, ktora opcje wybrales" i glupi automat sie rozlaczy. Czy tez wklepujesz swoj numer, po to, zeby sie dowiedziec, ze automat po sprawdzeniu Twojego konta nie jest w stanie Ci pomoc, zaraz Cie polaczy z reprezentantem, ktory ponownie poprosi o Twoj numer telefonu!!! Nawet w mojej pracy jest to zauwazalne: miliony systemow i programow, ktorych za Chiny Ludowe nikt nie jest w stanie ze soba spiac jakimkolwiek sensownym miedzymordziem (miedzymordzie to moim zdaniem najlepsze tlumaczenie slowa interface). U nas dzial IRM to walczy o klienta, a tutaj byle gowniana spolka i trza wzywac, bo przeciez systemy nijak nie kompatybilne i strach sie bac opinie wydac. A takich konsulatantow IT siedzi w takiej firmie wiecej niz normalnych pracownikow. Optymalizacja, ludzie, optymalizacja! Jesli Bill Gates i reszta luda z Mikroszajsu przechodzila taka nauke programowania, to ciezko sie dziwic, ze takie windowsy zreja zasobow bez opamietania i ze kazde nastepne wymagaja co najmiej 3 razy tyle co poprzednie. Ciekawe co bedzie jak zainstaluje ostatnia rewolucje MS dla Windows XP, czyli SP2, ktore ma bronic i chronic. Mam nadzieje, ze komputer sie jeszcze uruchomi...