poniedziałek, października 25, 2004

Tajemniczy nocny gosc

Kiedy mocowalem sie z pudlami z meblami uwiezionymi w bagazniku samochodu podszedl do mnie ukradkiem...
...szop pracz.
Oczywiscie jak tylko sie odwrocilem dal noge na najblizsze drzewo (w zyciu bym nie przypuszczal, ze to stworzenie jest zdolne wdrapac sie na drzewo). Wlazl na galaz i siedzial. Nawet sie bardzo nie bal. Co prawda jak tak stalem i probowalem go po ciemku wypatrzyc, to zaczal sobie pod nosem warczo-mruczec niebezpiecznie, wiec wolalem wrocic do moich mebli.

No ale najlepszy numer to pokazal jak wracalem z druga tura - zobaczylem go jak sie wspina po plaskich deskach obudow klimatyzacji na naszych balkonach.

Tak sobie pomyslalem, ze fajna gadzina - moze bym i zaczal nawet dokarmiac, ale cholera wie czy nie ma jakiej wscieklizny, albo innego nie wiadomo czego wyhodowanego przez naukowcow z NASA, albo z Archiwum X na przyklad. Zreszta zamiast szopa pracza wolabym chyba drewutnia prasowacza :-). Pranie da sie jeszcze przezyc :-).