środa, czerwca 25, 2008

Józek z bagien

Niektórych zalewają rzeki, a nas pęknięta rura od kibla na pięterku. I to jeszcze w środku remontu chaty. To się nazywa trafić na najlepszy moment. Mieliśmy tylko malować, a będziemy robić remont generalny. Na razie brodzimy w mokrym dywanie jak Józek z bagien :-). Dopsz, idę naprawiać szkody, zaraz przyjeżdżają spece od osuszania bagien, tfu, zalanych mieszkań :-).

Aktualizacja: Spece przyjechali. Jeden w ząb lokalnym językiem nie włada. Drugi coś próbuje. Należy chyba założyć milcząco, że wiedzą co robią. Przywieźli całego vana sprzętu: dupny odkurzacz do wody, tonę wiatraków i maszynki do usuwania wilgoci z powietrza. Rachunek za prąd mamy nadzieję dostać jak za cały rok (za wodę pewnie też, diabli wiedzą jak długo się lało). Oczywiście najbardziej ze Słoniem polewaliśmy z przyrządu do sprawdzania wilgotności pochwy, znaczy chciałem powiedzieć wykładziny. O spec-niemowa właśnie wtoczył kolejną armatę do osuszania... Zaraz znowu jakiś bezpiecznik wywali...

Zastanawialiśmy się ze Słoniem, czy nie będziemy zmuszeni rozbić dzisiaj namiotu na naszym decku :-). Bo zaczyna brakować powierzchni użytkowej, a na stojąco na materacu opartym o ścianę ciężko spać. Cały dywan na pięterku się suszy. Na szczeście w wyjątkiem pokoju zagraconego szpejami z pokoju oklejonego, który był w trakcie malowania. Więc nie jest najgorzej. Zgadnicie co ocalało nietknięte? Oczywiście moja graciarnia w piwnicy. Chociaż w garażu był przepiękny wodospad.

Ach i jeszcze optymistyczny akcent na koniec: wszystkim, którzy ostatnio dostali od nas jakieś zdjęcia na płytkach gratulujemy wygranej. Reszta może nic nie dostać, bo laptopy nam odpłynęły, a w wraz z nimi cały sprzęt fotograficzny i drukarka do zdjęć. Jednym słowem to na czym nam najbardziej zależało. Idę się odstresować i popruć sobie trochę jakiegoś sufitu :D

Fotosy heroicznej pracy speców od bagien:










Aktualizacja: Noc przebiegła spokojnie. W namiocie na decku :D. Niestety okazało się, ża spece musieli spruć cały garaż (pomiędzy kuchnią i podłogą było ocieplenie, w które wsiąkła cała woda). Wylali przy tym jeszcze parę wiader wody. Okazało się więc, że w całej chacie nie ma jednego miejsca, gdzie można by się zdrzemnąć, bo wszędzie wyją te piekielne wiatraki. A ponieważ noc ich przy tym zastała, nie mieliśmy za bardzo okazji zorganizować sobie noclegu, a nachodzić znajomych w środku nocy też nie bardzo mieliśmy ochotę.

Nie dawała mi spokoju ta piekielna rurka od kibla, zwłaszcza, że wcześniej podciekało od czasu do czasu. No i okazało się, że była źle założona. Zrobiłem inspekcję drugiej spłuczki, w której to jakoś bardziej sensownie wyglądało (chociaż też cieknie, do qfy nędzy - współczuję tym amerykańskim kosmonautom, jeśli mają taką samą technologie tam na górze).

Winowajca całego zajścia:



Kolejna aktualizacja: po nocy spędzonej w namiocie postanowiliśmy zrobić rozpoznanie, czy dostaniemy zwrot kosztów tymczasowego zakwaterowania gdzieś indziej w związku z tym, że warunki panujące w naszym domu nie pozwalają na jakąkolwiek egzystencję (hałas jak na pasie startowym, temperatura dociągnie do 40C niedługo, wszystko przykryte folią i zawalone maszynerią, że przejść się nie da). I okazuje się, że nie ma szans. Dopóki mamy wodę (zakręconą, bo rurka jeszcze nie naprawiona, a zawór pod rurką przecieka) i prąd (z którego nawet nie możemy skorzystać, bo bezpieczniki strzelają), dopóki mamy kuchnię (stoją tam 3 maszyny, nie ma podłogi ani sufitu, kuchenki/mikrofalki/zmywarki nie można uruchomić, bo bezpieczniki) i łazienki (w każdej stoi jakiś sprzęt, upał jak w stodole pod sufitem, niedługo pasta sama z tubki ucieknie w takiej temperaturze), to podobno można mieszkać. Myślę, że to będzie nasz ostatni rok z pewną firmą ubezpieczeniową... A jutro jak kolejny spec przyjdzie szacować szkody, to zamkniemy do na godzinę w łazience u góry, zabijając wcześniej okno dechami...

Aktualizacja: wyprowadzamy się z domu na razie niewiadomo na jak długo. Dzisiaj przyszedł kolejny spec, tym razem od szacowania szkód, i zbierał szczękę z ziemi. Zdaje się, że mu się wydawało, że po pijaq nasikałem koło kibla i wielka mi powódź. No cóż, posiedział w upale i hałasie, to wymiękł. Tak więc dzisiaj wyprowadzka do hotelu. A w weekend sprzątanie wszystkiego do pudeł, bo w przyszłym tygodniu przyjeżdża kolejna ekipa speców, pakuje wszystko do schowka i pruje ściany do żywego. Dzisiaj jeszcze idziemy spytać sąsiadów, czy ich nie zalało... W mordę jeża... Ala atrakcje... Sezon turystyczny w pełni :D !

Aktualizacja: w mordę, ile śmieci człowiek nazbierał... Dopiero przy przeprowadzce to widać. Za to oryginalne pudła, składowane gdzieś na strychu zawsze są jak znalazł w takich sytuacjach. Próbuję odzyskiwać dane. Mój dysk już się kopiuje. Mam nadzieję, że Słonia też da radę.

Aktualizacja: skończyliśmy pakowanie i wynoszenie wszystkiego na strych o 2-giej w nocy. Trochę nas to wykończyło.

Dysk z laptopa Stefy ma inny interfejs (SATA), więc dopiero jak przyjdzie przelotka to się okaże czy działa czy nie.

I dopiero wczoraj uświadomiłem sobie, że nasze łazienki nie mają klasycznych odpływów w podłodze. Gdyby miały (np. pod wanną czy pod zlewem) i gdyby podłoga była uszczelniona (a nie położona na gołych dechach), to NIC by się stało. Straszna lipa to budownictwo tutaj.

Ubezpieczyciel zajął się wszystkim. Dostaliśmy kartę kredytową na tysiaka na wydatki na życie. W sam raz na hotel przez tydzień. No i czekamy co dalej. W sumie nam nic nie wiszą, bo to własność banku.

Byliśmy u sąsiadów zapytać, czy ich nie zalaliśmy. Jedni wzruszyli ramionami a drudzy nam nawet drzwi nie otwarli. Ich strata. Potem jak im pieczarki na ścianie wyrosną, niech się sami martwią.

Aktualizacja: ponieważ sprawa podpada pod tak zwane "ciężkie obrażenia" i trzeba było nas eksmitować, spec, który był w piątek umył ręce i przekazał sprawę superspecowi (a w zasadzie superspecce) od specjalnych poruczeń, tudzień kataklizmów. Rzeczona superspecka orzekła dzisiaj, że na podstawie tego co usłyszała od speca w domu da się jednak mieszkać!!! Po opróżnieniu z wyjących maszyn oczywiście. I po wpuszczeniu ekipy remontowej ma się rozumieć. Czyli panowie prują ściany, podłogi i sufity, a my pobieramy najlepsze lekcje kung-fu przemykając między latającym młotkiem i piłą zwracając uwagę, żeby nie spaść kondygnację niżej. A co, nikt nie mówił, że ma być wygodnie, grunt, że da się mieszkać. Coś mi się zdaje, że zafundujemy superspecce nocleg na sofie w tych warunkach... Jeden już wymiękł po wizytacji...

A swoją drogą, jak słusznie stwierdził Słoń, skoro jednak da się mieszkać, to nie podlega to już pod "ciężkie obrażenia". I możemy podziękować superspecce :-).

Aktualizacja: dzisiaj było pierwsze spotkanie z panią od ratowania rzeczy ruchomych. Pani powiedziała, że dyski możemy wyciągać i ratować dane. Plus. Pani powiedziała, że odda kasę za wysłanie laptopów i sprzętu foto do rzeczoznawcy. Kolejny plus. Drukarka idzie do wymiany na nową (woda do tej pory w niej stoi...). Kolejny plus. Jeden stół do wymiany (chyba), resztę musimy porządnie obejrzeć jak już wrócimy do domu.

Potem przyszedł spec od mokrej roboty zabrać maszyny. I okazało się, że nie tak prędko. Dalej są mokre miejsca. Chyba będziemy musieli sobie sami sprawić maszynkę do mierzenia wilgoci w ścianach, bo zaczyna mnie to trochę drażnić, że goście coś sobie tam mierzą, a nic nie mówią. Poza tym, z racji tego, że te maszynki do pomiaru wilgoci można przestawiać w rozmaite tryby (ściany, drewno, pomiar szpilkowy, pomiar dotykowy) to ryzyko błędu wydaje mi się trochę za duże. Poza tym, jakoś nie wydaje mi się, żeby tak łatwo można było osuszyć całą tą fantastyczną konstrukcję, ale mogę się mylić jak na to wszystko patrzę.

No i muszę wreszcie zreperować te cholerne rurki w kiblach. Byliśmy wczoraj w HomeDepot, a tu lipa - nic nie ma. Ani zaworów, których szukam, ani rurek, ani nawet merników wilgoci.

Aktu, aktu: Chodzą i węszą. Spec od ubezpieczyciela i spec remontowiec. Jeden patrzy, żeby za dużo na nas nie wydać, drugi liczy, żeby jak najwięcej zarobić. Zobaczymy co im z tego wyjdzie. Na razie wychodzi na to, że będą wymieniać i wymieniać. Co gorsza, będziemy musieli w tym syfie remontu pomieszkiwać. Dopóki sami robiliśmy to nie było problemu, bo można było zafoliować jeden pokój i robić w nim syfu ile wlezie, nie demolując przy tym reszty chaty. A teraz będzie jak w Money Pit ("Skarbonka") z Tomem Hanksem...

Aktualności: dzisiaj pierwsza noc na zgliszczach. Przeprowadziliśmy się do piwnicy, bo na pięterku hula jeszcze odczłowieczacz, czyli dehumanizator :D , czy jak to tam się zwie.

Po fiasku wypróbowywania rozmaitych konfiguracji rurek moje wqrwienie osiągnęło apogeum i zastosowałem miękkiego węża w oplocie ze stali nierdzewnej. We wszystkich trzech kiblach. Na razie nie cieknie.

Najnowsze wieści: użeramy się właśnie z ubezpieczycielem :D . Jak już pisałem, po całym zajściu szykuje się zapewne zmiana...

Na chwilę obecną zdjęcia chyba ocalały. Poszedłem po rozum do głowy i zakupiłem wreszcie dysk sieciowy z opcją RAID1.



Wreszcie będzie można robić kopie zapasowe zdjęć na bieżąco...
A Anonymous Anonimowy na to:

wspolczuje

6/25/2008 9:24 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

Szkoda, że nie ma tam u Was smoka co by wypił lub dopił wodę
i dmuchnął, chuchnął, zionął i wysuszyłby cały wasz papierek.

6/25/2008 2:33 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

hjuston: nie ma czego współczuć: dom nie nasz (banku), nikogo prąd śmiertelnie nie raził, trochę rozrywki się przyda.

smoki: z tym ogniem to bym się nie rozpędzał. jescy nam sie chałupa zapali, hey.

6/25/2008 4:44 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

Na mnie największe wrażenie robią te dziury w suficie. Jak to się ma później załatać?

No i gdzie jest fotka tej pękniętej rury? Czy to może ta lekko wygięta rura na trzecim zdjęciu od góry?

Co się tyczy laptopów... Dyski powinny być dość odporne na wodę. Jest spora szansa, że ocalały. Próbowałeś je wypruć? Przy odrobinie szczęścia mogły nawet nie zamoknąć.

6/25/2008 5:11 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

jak załatać? docinasz regipsa na wymiar, przykręcić do legarów, okleić miejsca łączenia papierową taśmą, zagipsować, pomalować i jak nowe.

dyski będę próbował ratować. laptopy też się zastanawiałem, ale obejrzałem zniszczenia i już chyba się tego nie da naprawić.

6/26/2008 10:45 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

To wszystko przez taką gównianą rurkę?! Toż bym ją chyba za karę... no nie wiem, do disposera w zlewozmywaku w kuchni wrzucił, a resztki w kominku spalił :-).

A kibel na stacji kosmicznej jest rosyjski :-).

U mnie jak się wprowadziłem to też na dzień dobry podciekało. Jakoś hydraulika ewidentnie przerasta miejscowych roboli. Ale u mnie wystarczyło dokręcić śruby mocujące zbiornik do muszli.

6/26/2008 11:02 AM  
A Anonymous Anonimowy na to:

Wujki, co za drama :S....
a ja jeszcze niedawno pierogowi mowilam ze Wy jak ludzie a nie jak gipsy king (majac nas na mysli) zyjecie... odwagi i wytrzymalosci nerwowej zycze... a jesli chodzi o zdjecia to dotarly i jak trzeba bedzie kopiekopii to zaden problem... dobrze chociaz ze zmobilizowaliscie sie je wrzucic na plytki i wyslac przed potopem :)) Maly, jak bedziesz kupowal plyty na sufit to kupuj maly rozmiar bo to badziewie wbrew pozorom bardzo duzo wazy a Slonce musi oszczedzac swoj kregoslup i nie tylko... Calujemy Was mocno i jak potrzebujecie rad remontowych to z przyjemnoscia podzielimy sie wiedza zdobyta przez te pare lat :)... dobrze ze chociaz jeden laptop sie ostal i mozesz apdejtowac bloga.. a jesli chodzi o miejsce do spania to zaproszenie do nas jest zawsze aktualne :)) buziaki, mysz i familia

6/27/2008 9:34 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

Nie ma tego złego, co by na jeszcze gorsze nie wyszło :-P

6/27/2008 10:11 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

o japierdziele. dopiero weszlam na blogusia i przeczytalam wszystkie aktualizacje. normalnie zalamka z ta amerykanska jakoscia budowlana. a czy ten wasz dom byl nowy czy kupiliscie go od kogos? jest na to jakas gwarancja budowlana?
nas w starym domu, ktory wynajmowalismy tez troche kiedys zalalo. tez zle uszczelka byla zalozona w jacuzzi. ale kurde nie az tak.

6/29/2008 9:19 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

na nowy w naszej okolicy w życiu byśmy sobie nie mogli pozwolić. gwarancji nie ma. jest ubezpieczenie.

6/30/2008 1:17 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

wlasnie dzisiaj zauwazylam, ze przy malym zacieku, o ktorym wiedzielismy podczas zakupu domu pojawia sie drobna ryska. mozna sie spodziewac, ze nas pewnie tez niedlugo zaleje.

7/01/2008 12:10 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

jak znajdziesz ten miernik wilgoci to daj znac jaki. tez sobie chetnie taki kupie.

7/03/2008 11:20 AM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

znalazłem jakieś mierniki, ale te sensowne kosztują tyle co nasz wkład w ten cały remont...

7/03/2008 12:51 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

tez pomyslalam o money pit jak przeczytalam o tym wszystkiem.

ja jeszcze mam jedno pytanie. czy ubezpieczenie, ktore macie to normalne ubezpieczeni czy jakas dodatkowa opcja (na pekniete rury znaczy sie)

7/05/2008 7:13 PM  
A Blogger Wujek Zdzisek z Ameryki na to:

ubezpieczenie, które mamy obejmuje zalanie "od wewnątrz". nie musieliśmy wykupywać żadnej dodatkowej opcji. nie obejmuje za to zalania "od zewnątrz".

7/05/2008 8:34 PM  
A Anonymous Anonimowy na to:

O Jezu. Nie wiedzialam, ze to tak poszlo z ta rurka. No wspolczuje, bo wiem, co to znaczy miec remont w domu i do tego jeszcze dwumetrowe dziury w podlodze w piwnicy.

7/21/2008 3:55 PM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close