Kolejny tydzien sie zaczal...
No wlasnie. Chyba powoli wszystko zaczyna wracac do normy (jesli znikajace tygodnie mozna nazwac norma :-), bo minal kolejny tydzien, a ja nawet nie wiem gdzie i kiedy :-).
Siedze u klienta, wcinam lunch (salatka z pobliskiego Wendy'sa - w przeciwienstwie do salatek z polskich Makszajsow calkiem znosna) i mam chwile, zeby pobazgrac co nieco.
Laptop dotarl, caly i zdrowy, dziewiczo zapakowany. Oczywiscie system wstepnie zainstalowany. Razem z qpa chlamu firmy HP i reszty darmozjadow koczujacych dookola (czytaj spolek zaleznych :-). Wiec polecialo wszystko w kosmos. Qpilem na ebay'u oprogramowanie antywirusowe i antywlamaniowe (brzmi jakbym qpil stalowe sztaby do drzwi, ale jak zaczne uzywac makaronizmow, to zaraz dostane etykietke ze sie zamerykanizowalem :-). Nagonka tu straszna na piractwo komputerowe, FBI wpada ludziom do mieszkan (podobno), wielkie billboardy wywalone w calym miescie, zreszta co tu kryc: $20 za soft (ktory u nas chodzi po 200zl i wiecej - na allegro, w sklepie to mi sie nawet nie chce sprawdzac) to jest cena za obiad w restauracji. Reszty oprogramowania trzeba bedzie darmowej poszukac - idea Open Source rzadzi :-).
Samochod dalej w burakach. Znaczy sie jezdze, ale jeszcze nie do konca :-). Tylko do pierwszego skrzyzowania :-).
W weekend bylo male spotkanie - w sumie sie nas 7 osob uzbieralo: Asa i Orawan z Filadelfii, Antonio z Baltimore, Gan z NY, Eugene z Dallas, no my - gospodarze z DC. W przyszly weekend jedziemy zlozyc rewizyte do Filadelfii. Pewnie skonczy sie na wyprawie po samochod, co ostatnio jest na topie :-).
Pozyczylem w sobote rano vana (wyszlo taniej niz IKEOwy transport i taksowka) zeby przytagrac materac z IKEI. Wybieglem nieco w przyszlosc i qpilem najwiekszy z mozliwych. A co mi tam - raz sie zyje w Stanach :-). Bydle ma 200 x 190. Musialem poprosic o pomoc przy pakowaniu grzmota do samochodu. A jak go tachalem na plecach do mieszkania, to musialem wygladac jak wielki zolw, albo mucha przywalona olbrzymia packa.
Dobra, widac dno salatki :-). Czas wracac do pracy.
Siedze u klienta, wcinam lunch (salatka z pobliskiego Wendy'sa - w przeciwienstwie do salatek z polskich Makszajsow calkiem znosna) i mam chwile, zeby pobazgrac co nieco.
Laptop dotarl, caly i zdrowy, dziewiczo zapakowany. Oczywiscie system wstepnie zainstalowany. Razem z qpa chlamu firmy HP i reszty darmozjadow koczujacych dookola (czytaj spolek zaleznych :-). Wiec polecialo wszystko w kosmos. Qpilem na ebay'u oprogramowanie antywirusowe i antywlamaniowe (brzmi jakbym qpil stalowe sztaby do drzwi, ale jak zaczne uzywac makaronizmow, to zaraz dostane etykietke ze sie zamerykanizowalem :-). Nagonka tu straszna na piractwo komputerowe, FBI wpada ludziom do mieszkan (podobno), wielkie billboardy wywalone w calym miescie, zreszta co tu kryc: $20 za soft (ktory u nas chodzi po 200zl i wiecej - na allegro, w sklepie to mi sie nawet nie chce sprawdzac) to jest cena za obiad w restauracji. Reszty oprogramowania trzeba bedzie darmowej poszukac - idea Open Source rzadzi :-).
Samochod dalej w burakach. Znaczy sie jezdze, ale jeszcze nie do konca :-). Tylko do pierwszego skrzyzowania :-).
W weekend bylo male spotkanie - w sumie sie nas 7 osob uzbieralo: Asa i Orawan z Filadelfii, Antonio z Baltimore, Gan z NY, Eugene z Dallas, no my - gospodarze z DC. W przyszly weekend jedziemy zlozyc rewizyte do Filadelfii. Pewnie skonczy sie na wyprawie po samochod, co ostatnio jest na topie :-).
Pozyczylem w sobote rano vana (wyszlo taniej niz IKEOwy transport i taksowka) zeby przytagrac materac z IKEI. Wybieglem nieco w przyszlosc i qpilem najwiekszy z mozliwych. A co mi tam - raz sie zyje w Stanach :-). Bydle ma 200 x 190. Musialem poprosic o pomoc przy pakowaniu grzmota do samochodu. A jak go tachalem na plecach do mieszkania, to musialem wygladac jak wielki zolw, albo mucha przywalona olbrzymia packa.
Dobra, widac dno salatki :-). Czas wracac do pracy.
Prześlij komentarz
<< Powrót / Close