wtorek, września 28, 2004

Deszczowy wtorek...

Udalo mi sie dzisiaj wpasc na chwile do biura, wiec mam mozliwosc napisania kilku slow.

Wszystko idzie troche jak po grudzie: samochod w lesie (a wypozyczony trzeba oddac w sobote), czekam na kolejne przeswietlanie papierow przez bank, ubezpieczalnia zdarla ze mnie straszny szmal (znow brak historii, tym razem prawa jazdy, w U.S. dal sie we znaki - normalnie zonatemu, 30-letniemu prawie chlopu to pol z tego by policzyli), zarejestrowanie i przeglady pewnie tez pozre qpe czasu i pieniedzy, telefon w chacie bedzie dopiero w czwartek, Internet to wogole za pol roku (zartuje, za dwa tygodnie :-), przeprowadzka kole polowy pazdziernika - znow bede zmienial adresy gdzie tylko sie da :-).

Wprowadzilem sie juz na dobre. W weekend byly jeszcze zaqpy zarla, zelazka - bo bez tego ani rusz (cale $15 w jakims lokalnym OBI). Za $10 znalazlem nawet toster. Biorac pod uwage wate, ktora tutaj nazywaja chlebem, postanowilem zaqpic rzeczone urzadzenie. A za $4 znalazlem mikro deske do prasowania w IKEI. W rzeczy samej kupilem tam jeszcze ekspres do kawy, taki co to sie na kuchenke stawia, w wloskim stylu (zreszta we Wloszech robiony :-) za cale $7.

Wciaz brakuje kilku mebli, no i cicho tak jakos strasznie. Wiec tak troche staram sie nie mieszkac jeszcze: w sobote mnie wygnalo do starego miasta w Alexandrii, a w niedziele spedzilem pol dnia w kafeii z darmowym, bezprzewodowym dostepem do netu. Koles z laptopem w kafeii raczej juz nikogo nie dziwi, ale koles z kamerka internetowa i z wiszacym na uchu mikrofonem, wydzierajacy sie sam do siebie chyba jeszcze troche tak :-).

Wczoraj wieczorem zbijalem sofe do qpy. Bo w niedziele sie zorientowalem, ze nie mam ani mlotka, ani srubokreta. Coz bylo robic: Sears (mega wkretak za $4) i Home Depot (mlotek za $5).

Zdjec na razie nie bedzie, bo szczekam na laptop - ponoc juz leci. Powinien dolecic w tym tygodniu. A ze weekend zapowiada sie deszczowy (przypeletal sie kolejny huragan - Jeanne) to bedzie troche czasu na uzupelnienie zaleglosci.