poniedziałek, października 25, 2004

"Nic smiesznego"

Sytuacja, dla kogos kto stalby z boku i patrzyl przez drzwi balkonowe na przyklad, mogla by sie wydawac przekomiczna: koles je sobie kolacje, za chwile sie zrywa, zaczyna wymachiwac rekami, po czym staje na rekach, pada na kolana i tak lezy przez piec minut. Mnie nie bylo ani troche do smiechu. Zakrztusilem sie zarciem. A poniewaz przypomnialem sobie podejrzenia o astmatyczno-uczuleniowe problemy z gardlem i historie z jajecznica, przez ktora kiedys malo sie nie udusilem, podczas gdy moja siostra w odpowiedzi na wrzask mojej mamy "Dzwon na pogotowie!" odpowiedziala z rozbrajajacym usmiechem "A na jaki numer?" (Mysh, pamietasz?:-), no i uswiadomilem sobie, ze jestem sam jak palec w mieszkaniu, jest pozno w nocy, sasiedzi chyba powyjezdzali na weekend, bo cisza dookola, to przyznaje, ze troche sie przestraszylem. Tym bardziej, ze zarlem granole(*), lyknalem jakis wiekszy kawalek i skubanstwo niezle sie zaklinowalo i nie chcialo wyjsc, bydle. Nastepnym razem na zawal sie wykoncze, zanim sie udusze :-).

Jak widac wcale nie trzeba pracowac w Pentagonie, zeby zyc i umrzez w D.C. Wystarczy qpic spreparowane przez terrorystow jedzenie do zaksztuszania ludzi :-). Efekt murowany :-). Doskonale dziala na przyjezdnych :-).

Uwaga, bedzie madrosc zyciowa nr 1 :-) "Zycie jest kruche jak ziarenka w granoli" - powiedzial wujek samo zlo i zabral sie za dalsze palaszowanie granoli :-).
---
(*) Granola - lokalna odmiana crunchy, czyli musli zlepionego miodem, czyli qpy prazonych ziaren zboz, orzechow, rodzynek (albo rodzynkow:-), i czego tam jeszcze da sie nawrzucac.