sobota, września 11, 2004

Baseball

W ramach autochtonizacji wybralismy sie w czwartek (9.09.04) na mecz jednego z narodowych sportow. Z tego co pamietam New York Yankees grali z Tampa Bay. Oczywiscie az do samego konca (a w zasadzie poczatku meczu) nie bylo wiadomo czy nie zostanie odwolany, bo szalejace huragany (idzie kolejny - Ivan) przynosza deszcz. Po drodze zlapala nas calkiem niezla ulewa, ale jak dojechalismy to bylo spoko.

Poniewaz bylismy wczesniej postanowilem sie wypuscic na mala sesje zdjeciowa okolicy. Jednak szybko stwierdzilem, ze nalezy w te pedy wracac - Yankee Stadium jest usytuowany na Bronx'ie. Nikt mnie nie zaczepial, ale czulem na sobie wzrok lokalnej ludnosci.

Na mecz sie zdziebko spoznilem. Nie mialo to absolutnie zadnych konsekwencji, bo po pierwsze nie mialem bladego pojecia "o so chozi?", a po drugie przypuszczalenie 3/4 widzow sie spoznilo. Poniewaz nie byl to mecz o zlote gacie widownia byla raczej pusta. Caly ruch odbywal sie po drugiej stronie widowni, gdzie kwitl handelek wszelkiego rodzaju napitkami i jadlem, nie wspominajac o souvenirach. Oczywiscie wcale nie trzeba bylo opuszczac swojego miejsca (moze z wyjatkiem potrzebujacych fizjologicznie), bo przez widownie przewalal sie tlum rozwrzeszczanych obnosnych sprzedawcow piwa i zakasek. W pewnym momencie mialem ich przed oczami wiecej niz zawodnikow na boisku.

Baseball nie ma granic czasowych (ten mecz trwal 3 godziny), wiec jest traktowany raczej jako okazja do spotkania towarzyskiego "zeby co lyknac i zeby co krzyknac". Oczywiscie jak pilka zmierza w kierunku home run to wszyscy sie zaczynaja wydzierac w nieboglosy. No i przerywniki: to jest esencja. Telebim rzadzi! We want some noise - glosi napis - Bring the noise (brzmi znajomo?:-). Dla swoich 5 minut co niektorzy sa gotowi zrobic wiele. W ruch ida wszystkie czesci ciala: taniec brzucha pozeracza pieciu zestawow makszajsu na raz, wymach wszechkierunkowy cy..., tfu biustem w wykonaniu dwudziestoletniej (do setki oczywiscie) babci (juz wiem dlaczego w Stanach silikon zrobil taka kariere:-), salto mortale wlasnym synkiem nad glowa tatusia, darcie majtow przez glowe i inne ciekawe pomysly. Ale to jeszcze nic. Pilki baseball'owe lubia swiszczec nad glowami widzow. Zdarza sie to dosyc czesto. Wtedy rozentuzjazmowany tlum rzuca sie w kierunku nadlatujacej pilki, czesto ryzykujac wypadniecie z gornej czesci trybun. Zabawa jest przednia. Ciekaw jestem po ktorym meczu nabawie sie lokalnych sklonnosci :-).

Udalo mi sie zglebic pewne tajniki regul rzadzacych ta ciekawa gra. Skonczylo sie to wielkim meczem baseball'owym (wieszakiem i korkiem od wina) Polska - Wegry uwienczonym trudnym lecz zasluzonym zwyciestwem: po dwoch strike'ach zaliczylem home run. Erica (Meksyk) sfilmowala cale zajscie (Oscar za drugoplanowa role dla wieszaka w roli kaskadera zastepujacego prawdziwy kij baseball'owy).