czwartek, lipca 21, 2005

Annapolis, MD

Annapolis, MD leży jakieś pół godziny drogi od Alexandrii, VA. A w zasadzie godzinę :).

W każdym razie wybieraliśmy się tam od kilq miechów. I jakoś nie szło. To tak jak wyjazd z Krakowa do Wieliczki. Też nie idzie :).

Ale w końcu nas naszło i postanowiliśmy jechać zobaczyć to zachwalane przez wszystkich miasto. Tu jedna uwaga: pojęcie turystyka w US sprowadza się w zasadzie do dwóch rzeczy: shopping i jedzenie. Oczywiści uogólniam, ale takie jest moje pierwsze wrażenie ilekroć rozmawiam tutaj z kimś o naszych planach weekendowych. Pierwsze stwierdzenie o jakiejś miejscowości to zwykle: A, mają dobre żarcie i można zrobić zakupy. Zupełnie jak na Krupówkach. Dobrze, że te Tatry takie duże, bo przynajmniej co niektórzy turyści wyjeżdżając z Zakopca pamiętają, że widzieli coś więcej niż sklepy i żarcie. W Annapolis takim znakiem charakterystycznym jest Akademia Morska (Naval Academy), której z wrodzonej przekory zdjęcia nie zrobiłem :), chociaż zajmuje pół miasta (bo jak to brzmi: idź się nawal w akademii :).

Za to bardzo mi się spodobał Eastport pomiędzy zatoczką Spa i Back. Niewiele tam było, trochę szkółek żeglarskich i pracowni szkutniczych. Ale turystów też nie było. Za to mnóstwo rzeczy do fotografowania.

Annapolis jest dosyć malowniczym miasteczkiem, i przypuszczalnie rajem dla żeglarzy. W DC na Potomacu można pomknąć na motorku, ale dla żaglówek mało miejsca i trochę za płytko, zwłaszcza, że chyba tylko jedną łódź mieczową widziałem - cała reszta to łodzie balastowe, więc na płyciznę się nie nadają. Generalnie to łajby takie, że dupę urywa. Wcale bym się nie pogniewał na jedną z tych mniejszych. Nawet za cenę odparzeń na rękach ("bo kabestany nie działały":). Chociaż wątpię, żeby tutaj cokolwiek nie działało... Udało mi się nawet jedną drewnianą łódź wypatrzyć, ale stała w "suchym doku" czyli przykryta namiotem ogrodowym :), tylko dziób wystawał.

Mieliśmy ochotę na jakąś rybie żarcie, strasznie zachwalane tutaj przez wszystkich, ale ceny w restauracjach z kosmosu, więc odpuściliśmy i zakończyliśmy naszą całodzienną pieszą wedrówkę po Annapolis w jakiejś popularnej knajpie, gdzie łoślina (czyt. łosoś :) dał się zjeść.

---

Annapolid, MD is located about half an hour away from Alexandria, VA. Or rather an hour :).

Anyway, we were planning this trip in the last couple of months. And somehow we couldn't make it. It is the same as going from Kraków to Wieliczka: a half an hour and you still can't make it :).

Finally last Sunday we decided to go and see this small town, recommended by anyone. By the way, I have this strange impression that tourism in US can be described with two words: shopping and eating. It is for sure a generalization, and there are exceptions, but everytime I talk to someone about our weekend plans, the first sentence in most cases is: Yeah, they have a great food and you can go shopping. Just like on the Krupówki Street in Zakopane. Fortunately, there are also Tatra Mountains there, and some tourists leaving Zakopane remember they saw something else, not only stores and restaurants. It seems in Annapolis, MD the role of the remembered landmark is played by Naval Academy, which occupies a half of the town's area. In defiance of that I haven't made any picture of this place.

On a contrary, I really enjoyed Eastport between Spa Creek and Back Creek. This is a quiet place with a lot of sailing schools and boat workshops. And there are no tourists there. Instead, one can find lots of opportunities to take pictures.

Annapolis, MD is a very colourful town and probably a paradise for sailors. The Potomac river in DC area might be good for motor boats, but it seems to be too narrow and too shallow for sailing boats. Especially that I saw only one boat with a centerboard, while the most uses a fixed keel, so that they are not the most appropriate for a shallow water. Speaking of boats, some of them were really cool. I wouldn't mind having one. Even of those smaller ones, and even for the price of burned palms (because of broken capstans or whatever). Although, I highly doubt there is anything broken on those boats... I was lucky enough to find a boat made of wood. It was placed in a "dry dock", which was in someone's backyard under a tent :), so that I was able to see its bow only.

Well, we wanted to taste the famous seafood, but the prices was just crazy, so we gave up and ended our whole-day walk having a dinner in an ordinary bar, where a fried salmon was also very good :).