piątek, czerwca 03, 2005

Cukier / Sugar

Dokonałem ostatnio odkrycia kolejnego, po głębokim tłuszczu i occie, składnika lokalnego pożywienia. Chodzi mi oczywiście o cukier. Tak, tak, wiem, "odkryłem Amerykę".

Z mojego punku widzenia jednak tak. Kupiliśmy ostatnio paczkę ciastek. Po raz pierwszy zresztą, bo do tej pory jakoś unikaliśmy słodyczy. Jakieś takie zwykłe "Pieguski" czy coś. I po raz pierwszy w życiu nie byłem w stanie zjeść więcej niż trzy na raz. Słodkie jak cholera. Cukier prawie pod zębami zgrzytał. Gwoli wyjaśnienia: jako dzieciak potrafiłem zjeść pięć i więcej tabliczek czekolad o wadze 100g w przeciągu dwóch godzin, mniej więcej. Karton czekolady przywieziony za ciężkich czasów przez Jędrusia z Węgier nie zniknął w ciągu kilku dni tylko dlatego, że mama je zamknęła w szafie na klucz.

Do czego zmierzam: siedząc ostatnio na lotnisku w Philly poszedłem zjeść jakiegoś szybkiego syfa w postaci kawałka pizzy. Żeby nie qpować gazowanej Coli, wziąłem mrożoną herbatę, taką w butelce chyba 0.5l. Q mojemu szczeremu zdziwieniu herbata okazała się niemiłosiernie słodka. Szczerze mówiąc dla mnie każda herbata z cukrem jest słodka, bo ja nie słodzę ani kawy, ani herbaty. W zasadzie wcale nie używam cukru i dopóki Słoń nie przyjechał, w domu nie było ani grama. Nawet goście narzekali. A tu w takiej mrożonej herbacie jak 29g cukru z tego co na etykiecie przeczytałem. 29 gramów. Wg tej ksiażki kucharskiej 29 gramów cukru to 6.5 łyżeczki. Znam tylko jednego co tyle sypał do herbaty (Darek, słodzisz jeszcze tyle?).

Do dzisiaj myślałem, że przyczyną otyłości Amerykanów jest tłuszcz. No i odkryłem Amerykę. Wyciągam karton soku pomarańczowego z lodówki i stoi jak byk: 26g cukru (6 łyżeczek) na szklankę (240ml). Wiem, wiem, cukry są naturalnym składnikiem owoców czy mleka, więc o co ten szum. Ano o to, że wg moich obserwacji tutaj po pierwsze wszystko się pija słodkie (kawę, herbatę, gorącą czekoladę), po drugie jednostką rozliczeniową przestaje być szklanka 0.25l, a zaczyna być szklanka 0.5l, a nawet qbeł 0.75l i więcej, a po trzecie absolutna większość piję do obiadu normalnie słodzoną Colę we wspomnianej wyżej ilości (zawartość cukru w puszce Coli 0.33l - 39 gramów - 9! łyżeczek). Na codzień widuję gości z gigantycznymi qbłami, przypominającymi raczej niemiecki dwuręczny kufel piwny, siorbiącymi kawę w samochodzie, albo w pracy. Aż się zastanawiam, jak oni to podnoszą jedną ręką. Ile razy jesteśmy w restauracji z kimkolwiek - Cola podawana jest w szklance 0.5l z powtórką. Ponad 10dkg cukru. Nie wyobrażam sobie zjedzenia takiej ilości cukru i popicia wodą...

Przestała mnie już więc dziwić "No carb" mania (Carb = Carbohydrate = węglowodan = cukier). Przestała mnie również dziwić South Beach Diet, czyli dieta polegająca na tym, że ogranicza się czy też nie je się cukrów (nie znam szczegółów i szczerze mówiąc mam je gdzieś). Przestał mnie też dziwić Miller Lite i Bud Lite. Swoją drogą małe normalne piwo ma ok. 12g cukru - 2.5 łyżeczki.

Nie zamierzam z tego powodu zmieniać moich przyzwyczajeń. Nie muszę. Cole odstawiłem już dawno (czasem Light wchodzi w rachubę), kawa i herbarta niesłodkie, piwo ostatnio w śladowych ilościach... Ale te cholernie słodkie ciastka i ta wściekle słodka herbata dały mi do myślenia...

---

I have discovered another (after deep frying oil and vinegar) ingredient of local food. I am talking about sugar, of course. Nothing new, isn't it?

Well, from my point of view it is. We have bought a pack of cookies recently. For the first time, to be honest, as we have avoided sweets so far. Nothing special, some kind of biscuits with chocolate pieces. And for the first time in my life I have not been able to eat more then three of them. They were damn sweet. I almost felt sugar between my teeth. To make it clear: as a kid I was able to eat 5 or more bars of chocolate (regular 100g) within few hours.

To the point: few days ago I was waiting for a plane in Philly airport. I decided to get some junk food and to avoid drinking Coke, I asked for ice tea in 16 fl oz bottle. To my deepest surprise it was again terribly sweet. I don't use any sweetener or sugar for tea or coffee. Frankly, I don't use sugar at all and there wasn't any at home before Słoń's arrival. I remember some of my guests were dissapointed :-). There was 29g of sugar in my tea, according to the label. 29 grams is 6.5 teaspoonfuls. I know only one person using such amount to sweeten his tea.

Till today I thought it is fat that makes Americans plump. It seems it is not the only reason. A glass of orange juice contains 26g (6 teaspoonfuls) of sugar per 8 fl oz. Yes, I know sugars are integral ingredients of fruits and milk, so where is the problem. Well, based on what I've seen it seems almost everything drunk here is sweetened: coffee, tea, hot chocolate. To make it worse an 8 fl oz glass becomes to be too small - the more and more common are 16 fl oz glasses or even 24+ fl oz buckets. And last but not least is the fact that lots of people drink reglar Coke for dinner in amount of two glasses of 16 fl oz minimum (a 12 fl oz can of regular Coke contains 39g of sugar - 9! teaspoonfuls). This means a quarter pound of sugar. I cannot imagine myself eating a quarter pound of sugar and drink some water aferwards...

I am no surprised with 'No carb' fashion any more. I am not surprised with South Beach Diet either. I am not surprised with lite beers. In fact, normal 12 fl oz of regular beer contains about 12g of sugar - 2.5 teaspoonfuls.

I don't think about changing my diet or habits. I don't have to. I quit drinking sodas years ago (with rare exceptions of Diet Coke), I drink unsweetened coffee and tea, and barely drink beer recently... But those damn sweet cookies and tea made me realize the amount of sugar consumed in U.S.
A Anonymous Anonimowy na to:

Super artykuł. Lubie takie jazdy!! pozdro.

5/07/2008 4:22 AM  

Prześlij komentarz

<< Powrót / Close