wtorek, stycznia 11, 2005

Powitanie

Komitet powitalny się spóźnił, a na dodatek nie było kwiatów i orkiestry :-).

Chytry plan, żeby nie czekać na samolot z Wawy do Kraka osiem godzin na lotnisku, tylko zabrać się z siostrzycą i szwagrowskim i szybciej dotrzeć do Kraka nie wypalił - Kondzik z Ewcią bez obiadu nie puścili :-). Ale dzięki temu mogłem się zdziebko zdrzemnąć przed wieczorną imprą. Bo jak się przylatuje na 5 dni to harmonogram zapięty na ostatni guzik.

Koniec końców do Kraka dotarliśmy na 7 wieczorem.