poniedziałek, listopada 08, 2004

No u mnie widać...

Widać tak miało być :-). Wg mojej przeglądarki kodowanie Unicode (UTF-8).

A propos - zima do nas idzie. Mój internetowy termometr (nieźle, niedługo bez kabla odmówię wstawania z łóżka :-), pokazuje 6 stopni w skali Celcjusza oczywiście. Tych Fahrenheit'ów to nijak się nie nauczę przeliczać. Balony, znaczy galony i mile jakoś mi jeszcze idą, ale wszystkie inne funty kłaków, uncje złota, baryłki ropy, stopy wody pod kilem to jakoś nie chcą się dać namówić.

Wracając do balonów: takie zużycie paliwa na przykład to się mierzy ilością mil przejechanych na jednym galonie. No to hyc na internet i szukamy ile to tych mil mój samochód może przejechać na jednym balonie. I co? I nic, bo się okazało, że miłościwie nam panujących balonów są dwa rodzaje: jankeski i jej królewskiej mości...

Brytyjska spuścizna, nie ma co... Wszyscy naokoło (Kanada, Meksyk) używają systemu metrycznego. Nawet zatwardziali Angole powoli przechodzą na system metryczny (pewnie się poddadzą dopiero jak padnie ostatni bastion zwany funtem, ale brytyjskim :-). Tylko tutaj rządzą angielskie miary. Pierwsze próby zmiany na metryczny były podobno koło 1970 roku!!! Trzeba mieć twardy łeb, żeby przez 35 lat nie dostać po tyłku kosztami przeliczania jednostek. Albo nie widzieć świata poza swoją granicą.

Ale, ale, zauważyłem świetny motyw: obsolutnie wszytkie ilości żarcia są podawane na pudełkach i butelkach w jednostkach metrycznych i calowych (czy angielskich - jak je zwał tak zwał). Wszystkie w wyjątkiem tak zwanych Nutrition Facts, czyli ilości tłuszczów, cukrów, cholesterolu, witamin i diabli wiedzą czego oni na tej liście jeszcze nie pokazują. Otóż te informacje są wyłącznie w jednostkach metrycznych!!! Więc albo społeczeństwo amerykańskie mogło by już dzisiaj przejść na system metryczny bez żadnego problemu, albo samo nie zdaje sobie sprawy ze swojej ignorancji... Chyba jednak to drugie, bo dodatkowo są procenty dziennego zapotrzebowania organizmu...