poniedziałek, listopada 08, 2004

Great Falls, MD

Na granicy stanu Virginia i Maryland, przedzielonych rzeka Potomac, w odleglosci dobrego rzutu kamieniem od DC znajduje sie park narodowy Great Falls. Korzystajac z ostatkow ladnej pogody wypuscilem sie w ostatnia sobote na piknik do czesci znajdujacej sie w stanie Maryland. Bliskosc parku powoduje, ze pol Waszyngtonu sie tu zwala w kazdej wolnej chwili, zwlaszcza, ze mozna tu pojezdzic na rowerze, na koniu, poplywac na kajaczku, pospacerowac, powspinac sie na skalkach, pomoczyc kija, wiec rozrywek na swiezym powietrzu w brod i jeszcze dla mieszczuchow z DC i okolic. Parking jest, a jakze, jeno miejsce do parkowania ciezko znalezc.

Coz, bez mapy kicha straszna, ale znalazlem jakis szlak, ktory wydawal sie interesujacy. Koniec koncow okazal sie calkiem fajny - przeszedlem cala Niedzwiedzia Wyspe.

Okolica przypomina troche pomieszanie naszych podkrakowskich dolinek, szlakow w beskidzie sadeckim i przelomu Dunajca. Ogolnie naprawde fajne miejsce na weekend. Zastanawia mnie tylko ilu ludzi rocznie zeslizguje sie gdzies ze skaly zaliczajac lot w dol albo do wody, albo na kamerdolce. Chyba jednak wypadki sie zdarzaja, skoro spotkalem "polawiaczy perel:-)" na cwiczeniach.

No i oczywiscie okazalo sie juz po wszystkim, ze wcale nie zobaczylem najladniejszej czesci parku. Podobno lepszy widok jest od strony stanu Virginia i to jeszcze kawal drogi do miejsca w ktorym bylem. Ale przeciez zawsze jeszcze moge tam wrocic...