niedziela, sierpnia 07, 2005

Eastern Market, DC

Słoń przyniósł ostatnio wielką rewelację do domu: w DC jest podobno jeszcze jakieś czynne targowisko. No cóż, w epoce Wal-Mart'ów, które wyżynają tutaj w pień wszelką konkurencję małych sklepików (skąd my to znamy?) wydawało się to mało prawdopodobne, chociaż nie niemożliwe, zwłaszcza po tym co zobaczyliśmy na Broadway Market w Baltimore, MD.

Sobotni poranek wydawał się więc idealnym momentem, żeby odwiedzić owe miejsce. Był tylko jeden problem: Easten Market leży na południowy-wschód od Kapitolu, czyli w części DC, która cieszy się najgorszą opinią (wybite szyby w samochodach, uszyte radia, napadnięty Carlos). Początkowo chcieliśmy jechać metrem, ale czynniki natury czaso-przestrzennej (wyjechaliśmy z domu dość późno i na dodatek nie było gdzie zaparkować na stacji King Steet :-) zmusiły nas do decyzji, żeby jechać samochodem.

Na miejscu okazało się, że nie taki diabeł straszny, przynajmniej w sobotnie popołudnie. Miejsce rzeczywiście niesamowite, taki krakowski Stary Kleparz, albo Mercat de La Boqueria w Barcelonie, tyle, że w mikroskopijnej skali. Na zewnątrz były głównie stoiska z owocami, warzywami i kwiatami, a w środku przeważnie padlina. Do tego kilka stoisk z lokalnym rękodziełem (dywany, biżuteria, jakieś obrazy plus trochę mebli). Ale najbardziej niesamowity był zapach tych wszystkich owoców w gorący, letni dzień (we wszystkich sklepach mają takie klimy, że Słoń zawsze zabiera ze sobą na zaqpy jakiś swetr). W końcu nie wytrzymaliśmy i qpiliśmy trzy melony, które nam potem całą drogę pachniały w samochodzie. A wieczorem na kolację rąbnęliśmy mrożonego melona z rumem.

Przy okazji okazało się, że w okolicy Eastern Market jest szlak po okolicy (Barracks Row Heritage Trail), aż do jakichś historycznych doków nad rzeką Anacostia, która wpada do Potomaca. Nam niestety zabrakło trochę czasu, żeby zwiedzić te doki, ale pewnie jeszcze nie raz wybierzemy się do Eastern Market na zakupy, zwłaszcza, że do tego melona to by się jakieś prosciutto crudo przydało, a gdzieś nam przemknęło przed oczami :-).

---
It was Słoń, who has been told some revelation recently: there is an active market place in DC area. Well, it seemed rather unusual in the age of Wal-Marts that exterminate all the competition of small stores, but it didn't seem impossible, especially after our trip to Broadway Market in Baltimore, MD.

Saturday morning was the best moment to go and visit this place. There was only one small problem - Eastern Market is located in the South East part of DC, which was described as the most dangerous part of DC (broken windows and stolen radios in cars, Carlos mugged). At the beginning we planned to go by Metro, but some time and space circumstances (we were late and there was no parking spot at King Street Metro station) forced us to go by car.

The area turned to be quite nice, at least during Saturday afternoon. Eastern Market was indeed amazing, something like a microscopic version of Stary Kleparz in Crakow, or Mercat de La Boqueria in Barcelona. Outside there were stands with fruits, vegetables and flowers, while inside there was mainly meat. There was also a couple of stands with local handicraft: carpets, jewelery, paintings, furniture. But the most amazing was the scent of these all fruits in the hot Summer day (every normal store is air-conditioned and the temperature is usually so low that Słoń wears a jumper). At some point we couldn't resist the scent any more and we bought three melons, the scent of which fulfilled our car on the way back. And we had a frozen mellon with rum for a supper.

In a meantime it turned out that in the Eastern Market area there is a Barracks Row Heritage Trail, which leads up to some historic navy yards by Anacostia River that flows into Potomac. Unfortunately we didn't have much time to visit the yards, but I am sure we will go shopping to the Easten Market in the future, especially that they had some prosciutto crudo there, which would be great with mellons :-).