niedziela, maja 15, 2005

Baltimore, MD

Wczoraj postanowiliśmy wreszcie wybrać się do Baltimore, MD. W sumie to jest jakaś godzina drogi w jedną stronę, przy założeniu umiarkowanego ruchu na drodze.

Zwiedzanie zaczęliśmy od Narodowego Akwarium. Z tego co się dowiedziałem - jednego z najlepszych w kraju. No i trzeba przyznać, że ekspozycja jest niesamowita. Największe wrażenie robią ekosystemy żywcem przeniesione z różnych miejsc. W kilku dosyć dużych terrariach została zasymulowana flora i fauna np. górskiej rzeki, ujścia rzeki na plaży, rafy koralowej. Do tego dochodzą akwaria z elementami tematycznymi: ewolucja, łańcuchy pokarmowe, strategie zdobywania pożywienia czy maskowania się. Jest duże okrągłe akwarium z rafą koralową i drugie z rekinkami. No i olbrzymi basenik wypełniony płaszczkami i mniej groźnymi rekinami. A na ostatnim piętrze zrobiony jest pseudo las tropikalny. Jedyny problem to światło, dlatego tak mało zdjęć zrobiliśmy w środq.

Drugą atrakcją jest pokaz delfinów. Ale to była straszna porażka. Widzieliśmy jeden pokaz we włoskim parq rozrywki Gardaland i to był prawdziwy pokaz - delfiny przez pół godziny wykonywały jakieś skoki i sztuczki. A tutaj? Jeden skok na wysokość, jedna rundka dookoła basenu i, uwaga, największa atrakcja: ochlapanie ludzi siedzących w pierwszych rzędach wodą. I tyle. Chała jakich mało. Zwłaszcza, że przez resztę pokazu wyświetlali jakieś durne filmy i dwóch kolesi prowadzących mieliło jęzorami bez celu.

W sumie zajęło nam to dobrze ponad dwie godziny. Potem postanowiliśmy przespacerować się do Fell's Point - dzielnicy, która kiedyś była siedzibą Polonii. W chwili obecnej nie wiele już wskazuje na obecność Polaków. Znaleźliśmy dwa sklepy (i więcej podobno nie ma w okolicy) i jakąś pocztę imienia generała Haller'a. Poza tym trochę akcentów włoskich i irlandzkich. Ale generalnie bardzo przyjemne miejsce, zwłaszcza w porównaniu do polskiej dzielnicy w NY, czy w Philly: stara, acz zadbana zabudowa, kolorowe puby, portowe nabrzeże z jachtami.

Udało nam się qpić trochę polskich specjałów (z niecierpliwością czekam na Chicago) i w zasadzie na tym skończyło się nasze zwiedzanie, bo pogoda się popsuła do reszty i lunęło deszczem. A w drodze powrotnej na obwodnicy DC trafiliśmy na piękną burzę z piorunami.