czwartek, grudnia 02, 2004

Stone Mountain Park, Giorgia

Na dzień dobry wybraliśmy się z Philipem do Stone Mountain, rzut beretem od Atlanty. No cóż... Bardzo dziwnie to wszystko wygląda. Nie dość, że sama góra przez swoją łysinę górującą nad lasem wyląda lekko sztucznie, to wszystkie ozdóbki dookoła: makiety miasteczek, pseudo-skanseny, no i oczywiście walnięta prosto przed oczami odwiedzających płaskorzeźba czynią wszystko niesamowicie plastikowym. Niezaprzeczalnie w okolicach Atlanty nic bardziej naturalnego się nie trafi, ale autochtony potrafili to po swojemu wymodelować: autostrada do parku, parking na milion samochodów, obwodnica dookoła całej góry, pole do minigolfa, więcej asfaltu niż drzew...

Chociaż z tego co mówili w pędzącym dookoła górki pociągu, to cała ta granitowa bryła ma podobno 10 mil wysokości, a jej podstawa zajmuje powierzchnię trzech stanów. Może by im tak poddać pomysł podniesienia górki o te 10 mil nad poziom morza... Mieli by najwyższy szczyt na świecie. Z pychy i dumy to by chyba popękali...